fbpx

5 Technik uwodzenia – Związki i relacje

Jak sądzisz, czy kiedykolwiek byłeś uwodzicielem? Mówiąc uwodzenie, kogo widzimy? Takiego wiejskiego żolo manolo w BMW, włosami na żelu i złotą bransoletką? Banderasa w obcisłym podkoszulku i z zagniewaną miną? Takiego męskiego mężczyznę albo gorzej, takiego śliskiego podrywacza, drania w tanim garniturze, manipulatora. Słowo uwodzenie kojarzy się dość negatywnie i na pewno całkiem tandetnie. Bo jeśli jesteś kobietą odpowiadającą na to pytanie to, kogo widzisz? Typową śliczniutką aktorkę hollywoodzką? Jakąś lolitę lub przerysowaną modelkę z reklam? Ciężej chyba o budzące więcej stereotypów słowo niż uwodzenie czy podrywanie. A tu się okazuje, również ku mojemu zaskoczeniu, że nawet ja, osoba o konstrukcji psychologicznej potulnego misia, jestem nie najgorszym uwodzicielem. Jest nadzieja, a więc o co chodzi?

Termin „uwodzenie” w jego łacińskim źródłosłowie oznacza dosłownie „sprowadzić kogoś na manowce”. Obserwuję niezwykłą modę na temat uwodzenia pośród mężczyzn w wieku 17-30 lat, wyrażoną w sporym zainteresowaniu wszelkich internetowych guru uwodzenia, guru podrywu, poradnikach miłości itd. I to faktycznie jest ucieleśnienie tego znaczenia – sprowadzić kogoś na manowce. To zimna, wyrachowana sztuka wykorzystania wielu psychologicznych prawd, zależności, ale i masa mitów i niedopowiedzeń, które są maskowane przez piękny uśmiech prowadzącego. Jak by na to nie spojrzeć, mężczyźni przeżywają z reguły taki okres w swoim życiu, że relacje sprowadzają do zasad, równań, do matematyki, rachunku zysków i strat. I choć na poziomie pragmatycznym nie ma w tym nic złego, czasem, patrząc, jak niektóre kobiety potrafią się zachowywać, nawet mogłoby być to wskazane, to w mojej ostatniej animacji o związkach przestrzegałem o sprowadzaniu relacji do właśnie rachunku zysków i strat. Dlaczego? Bo może się okazać, że np. Taki misio jak ja, skończy szkołę uwodzenia, będzie znał triki i myki, pójdzie na podryw i w miarę rozwoju akcji zamiast być tym zimnym, wykalkulowanym samcem alfa, po prostu się zakocham i wszystko obróci się do góry nogami. Taka historia nie jest jakoś specjalnie wyjątkowa, często powielana w popkulturze spotyka niemal każdego, kto bardzo by chciał być Banderasem, ale wewnątrz jest pluszowym pączuszkiem, który naciśnięty w odpowiednim miejscu, śpiewa i tańczy dla swojej wybranki. Kulturowo więc zimny, perfidny i opętany żądzą seksu podrywacz przegrywa z czystym i pięknym uczuciem.

Patrząc na to, kto chciałby zostać takim świadomym uwodzicielem? Tak otwarcie to mało kto się do tego przyzna, bo wiedząc co powyższe to trochę obciach tak zmienić się o 180 stopni pod wpływem uczucia, które potrafi kompletnie zdominować i pokazać prawdziwą lukrowaną stronę Twojego charakteru.

W tym kontekście Robert Greene stawia dwie śmiałe tezy. Po pierwsze, sztuka uwodzenia nie sprowadza się tylko do niemoralnej gry seksualnej. Przede wszystkim jest to niezwykle miękki i subtelny sposób na budowanie swojej przewagi. Zanim kobiety uzyskały w Europie pełnię praw, faktycznie kariera przez przysłowiowe łóżko była jedną z niewielu dostępnych im form awansu społecznego. Ale czarować i zaczarować można na wiele różnych sposobów. Martin Luther King, wygłaszając sławetną mowę zaczynającą się od słów „Mam marzenie…” oczarował swoją wizją i uwiódł tysiące kobiet i mężczyzn, mimo że był chrześcijańskim pastorem. Analogicznie Jan Paweł II inspirował, pobudzał tłumy, uwodził siłą swoich przemówień setki tysięcy. Może pamiętasz ostatnie zakupy, kiedy wchodząc do sklepu, miałeś dokładnie wytyczony cel, a po godzinnej pogawędce z przemiłym sprzedawcą wyszedłeś stamtąd z całą torbą rzeczy? Według Roberta Greena to również było uwiedzenie. W dzisiejszym świecie – argumentuje autor – nikt nie podąży za brutalną i prymitywną siłą. Uwodzenie jest niezwykle skutecznym i nowoczesnym sposobem na wywieranie wpływu i sprawowanie władzy. I w tym aspekcie okazuje się, że odnalazłem również siebie. Od lat przedstawiając swoje idee, pomysły biznesowe, opisując produkty, które sprzedawałem – uwodziłem – opisywałem w sposób atrakcyjny, przyjemny. BA! Nawet animacje okazują się nie lada sztuką uwodzenia głosem i treścią.

Po drugie, jak twierdzi Greene, umiejętność uwodzenia innych nie jest jakąś niezwykłą i wrodzoną cechą charakteru. Każdy z nas może nauczyć się sztuki uwodzenia i zostać uwodzicielem. Dobry uwodziciel to człowiek świadomy siebie i swoich atutów interpersonalnych. Panuje nad nimi i z prawdziwą naturalnością korzysta z nich w kontakcie z innymi. Bo uwaga – uwodziciel musi być zwierzęciem społecznym. Bez tego nie ruszy z miejsca.

W zależności od tego, jaką jesteś osobą, takim typem uwodziciela możesz się stać. Charyzmatycznym mistrzem słowa jak John Fitzgerald Kennedy, lekko zniewieściałym dandysem jak Juliusz Słowacki, prowokującą, lecz niezaangażowaną kokietką jak bohaterka „Lalki” Bolesława Prusa Izabela Łęcka, pełną erotyzmu i silną syreną jak Kleopatra czy wreszcie kusicielem przekraczającym konwenanse jak Don Juan. Zidentyfikuj swoje talenty i wzmacniaj je. Reszta to po prostu techniki uwodzenia. I tu Robert Greene ostrzega – porzuć proste recepty i instrukcje. Odrzuć zimne kalkulacje. Będziesz sztuczny i sztywny i nic nie zyskasz. Dobrze zastosowane techniki uwodzenia uwypuklają jedynie nasze naturalne predyspozycje, nigdy nie mogą ich zastąpić. Uwodzenie jednak staje się prostsze i przyjemniejsze, jeśli te podstawowe techniki znamy. Dlatego prezentuję Wam dziś pięć, moim zdaniem, najważniejszych technik uwodzenia według Roberta Greena.

1. Panuj nad swoim ciałem

Oczywiście w sztuce uwodzenia słowa są ważne. Gdyby tak nie było, przez wieki nie powstałyby te wszystkie wiersze miłosne i pieśni. Panowanie nad słowem jest jednak wisienką na torcie. W relacjach najbardziej elektryzuje to, co niedopowiedziane, wyrażone tajemniczym kiwnięciem głową czy ruchem ręki. W teatrze jednym z trików, który najlepiej przyciąga uwagę widzów, jest zamilknięcie, zawieszenie głosu, nagła pauza. Odpowiednio użyta mowa ciała po prostu na nas działa. A działa wtedy, gdy zachodzi spójność między tym, co mówimy, a tym, co komunikuje nasze ciało. Przypomnij sobie swoją ostatnią rozmowę ze smutnym panem z call center, który bezbarwnym tonem czytał Ci z kartki Rewelacyjną ofertę banku. Jako uwodziciel właśnie tego efektu chcesz uniknąć. Odpowiednio dobieraj słowa, zwracaj uwagę na gesty, mimikę twarzy i ton głosu.

I pamiętaj. Nawet najbardziej naturalny i autentyczny człowiek, który nie zadbał o schludny wygląd i higienę, nie ma szans w konkurach. W czasach liceum miałem znajomego, który hołdował zasadzie „Ma mnie kochać takim, jakim jestem”. Na randki chodził w wyciągniętych i poplamionych bluzach, a dziewczyny zapraszał do nieposprzątanego pokoju. Greene w swojej książce podkreśla wyraźnie – choć uwodzenie bazuje na naszym autentyzmie, jest jednak pewnym rytuałem. Aby się powiodło, wymaga przejścia takiego ludzkiego tańca godowego. Nasz obiekt westchnień musi się poczuć pożądany i chciany. Musi widzieć, że uwodziciel podjął choćby najmniejszy wysiłek, żeby ją lub jego zdobyć. Jak we wszystkim tak i tutaj: bez pracy nie ma kołaczy.

2. Zbuduj odpowiednią atmosferę

Magia, tajemniczość dodają pieprzu każdemu podrywowi. Odkrywaj karty powoli. Niech Twoja ofiara trochę pocierpi. Dręcz ją i dezorientuj niejasnymi sygnałami. Wyobraź sobie dwie pary. Obie dopiero rozpoczynają swój taniec godowy. W jednej parze dziewczyna każdą propozycję przyjmuje bez wahania, natychmiast odpowiada na smsy. Wszystko jest jasne. Trochę za łatwo, trochę wieje nudą. W drugiej chłopak śle smsa za smsem, a ona milczy. Mija 5, 10, 15, 20 minut. Dla zakochanego taki okres to cała wieczność. Snuje różne fantazje. Przychodzi wreszcie odpowiedź – TAK, może się spotkać! Za 5 minut: jednak NIE, musi w sobotę pomóc mamie przygotować rodzinne przyjęcie… Jak myślisz, która dziewczyna ma większą szansę na udany podryw? Zdecydowanie dręczycielka. To, co mniej dostępne, natychmiast staje się dla nas bardziej pożądane.

Dobry uwodziciel umiejętnie dostarcza wrażeń osobie uwodzonej. Każda wspólna aktywność, która wybija ją z rutyny i znanych schematów jest szansą na przejęcie kontroli nad sytuacją. Według dwuczynnikowej teorii emocji Stanleya Schachtera ludzie mają tendencję do nadawania fałszywych interpretacji swojemu pobudzeniu fizycznemu. Co to oznacza w praktyce? Dziewczyna zabrana przez Ciebie na przejażdżkę górską w wesołym miasteczku może pomylić swoje odczucia z ciała związane z emocjonującym przejazdem z rodzącym się do Ciebie uczuciem. Wniosek jest jeden: jako uwodziciel zbuduj odpowiednią atmosferę – pracuje ona na Twoją korzyść.

3. Postaw w centrum swój obiekt uwodzenia

Benjamin Disraeli był ciemnoskórym Żydem. Żył w Wielkiej Brytanii w XIX wieku. W tamtych czasach tak egzotyczne połączenie raczej nie wróżyło nikomu wielkiej kariery. A Disraeli ją zrobił. Jako kandydat Partii Konserwatywnej piastował stanowisko premiera aż dwukrotnie, zaskarbiając sobie także względy raczej zdystansowanej królowej Wiktorii. Był perfekcyjnym uwodzicielem, który potrafił sprawić, że ludzie czuli się przy nim wyjątkowo. Jedna ze znających go kobiet ujęła ten fenomen tak: większość mężczyzn rozmawiając ze mną, stara się mnie przekonać, że są najwspanialszymi samcami w całej Anglii. Ze spotkań z Benjaminem Disraeli wychodzę przekonania, że to ja jestem najwspanialszą kobietą w tym kraju. Mów ludziom to, co chcą usłyszeć. Jak pisze Greene, wedrzyj się do ich duszy i dowiedz, w jakich obszarach czują się niepewnie – wygląd, wiek, wykształcenie itd. A potem praw im na ten temat komplementy. W ten sposób owiniesz ich sobie wokół palca.

4. Odpowiadaj na najskrytsze tęsknoty

Według Greena wiele osób szuka w dorosłym życiu kogoś, kto ukoi ich egzystencjalne bóle, zrealizuje potrzeby, przywoła pragnienia. Wrażliwym obszarem dla większości z nas jest dzieciństwo i wczesna młodość. W pamięć wbijają nam się wtedy zarówno pozytywne, jak i negatywne wspomnienia. Babcia mojej przyjaciółki wspomina do dziś, że wiele lat po wojnie na baczność stawiała ją niemiecka piosenka ludowa, którą pierwszy raz usłyszała jako kilkuletnia dziewczynka, gdy gestapo zabierało jej ojca na stracenie. A z przyjemniejszych: może to być pamięć pierwszego tańca, zapachu ulubionej potrawy, obrazu związanego z jakimś miejscem wspólnych rodzinnych i wyjątkowych wakacji. Greene wskazuje w tym kontekście, że każdy z nas ma w sobie wewnętrzne dziecko, które tęskni za doznaniem płynącym z bycia wziętym na ręce przez silnego i bezpiecznego rodzica. Poczucia bycia zadbanym, zaopiekowanym. Oddania kontroli. Jeśli uwodziciel jest wprawiony, poradzi sobie również z wejściem w taką rolę. Żeby dobrze zdiagnozować najskrytsze tęsknoty, trzeba uzbroić się w cierpliwość i być uważnym słuchaczem. To tylko kwestia czasu, gdy ofiara Ci wszystko sama wyśpiewa.

5. Podawaj pomocną dłoń

Jeśli chcesz, żeby ludzie polubili Cię, byli dla Ciebie przychylniejsi, daj im coś, wesprzyj. W ten sposób sprawisz, że zaczną mieć potrzebę Ci się odwdzięczyć. Wynika ona z mechanizmu psychologicznego, który nazywa się reguła wzajemności. W moim bloku ktoś od czasu do czasu wrzuca do skrzynek białe i nieopisane koperty. Dziś wywołują już u mnie irytację. Za pierwszym razem zaciekawiłem się i natychmiast po wejściu do domu rozdarłem kopertę. W środku był mały lizak i prośba o wsparcie organizacji pracującej z dziećmi. Manipulacja? Oczywiście. Ale jaka skuteczna. Chociaż znam ten wybieg, po otwarciu koperty zawsze moją pierwszą myślą jest: Ok, dostałeś lizaka, to może byś im jakoś jednak pomógł. W relacjach zazwyczaj obserwujemy ten mechanizm w trochę subtelniejszym wydaniu. Ponoć tak zaczął się jeden z głośniejszych romansów XX – wiecznej Francji między Marią Curie a Piotrem Langevinem. Po tragicznej śmierci jej męża, przyjaciel domu małżeństwa Curie, Piotr Langevin wspierał badaczkę w sprawach zawodowych i w układaniu sobie życia osobistego. Drobne przysługi i coraz częstsze spotkania już wkrótce zamieniły się w namiętność. Za którą zresztą obydwoje zapłacili wysoką cenę, potępieni przez ówczesną opinię publiczną. Chcesz kogoś uwieść – pomagaj mu nawet w drobnych sprawach, bądź na zawołanie, wspieraj. Stawaj się powoli niezastąpiony. Bądź przysłowiowym rycerzem na białym koniu – ratuj w potrzebie księżniczkę z opałów. Oczywiście, bezinteresownie. Zwycięstwo gwarantowane.

Tak brzmi pięć wybranych przeze mnie porad Roberta Greena na temat skutecznego uwodzenia. Choć dziś koncentrowaliśmy się głównie na ich zastosowaniu w obszarze relacji erotycznych, chcę, żebyś zapamiętał, że sztuka uwodzenia jest uniwersalną techniką wywierania wpływu i zdobywania władzy. W miłości, w polityce, w dyskusji – w każdym z tych kontekstów umiejętność oczarowania drugiej strony daje nam nad nią przewagę. Ktoś z Was mógłby powiedzieć, że to niedopuszczalna manipulacja. Prawda jest taka, że co dzień wielokrotnie staramy się wpłynąć na innych, żeby zrobili to, na czym nam zależy – przekonać bliskich do dbania o zdrowie, wpływowe osoby do poparcia ważnej idei, a swojego własnego małżonka czy małżonkę do wyrzucenia przepełnionego śmieciami kubła. W tym sensie każdy z nas bywa uwodzicielem. Jeśli chcesz oddziaływać skuteczniej, techniki opisane przez Roberta Greena mogą Ci się przydać.

Podziel się
0
    0
    Koszyk
    Twój koszyk jest pusty