fbpx

3 Prawdy o związkach – Gdybym to wiedział wcześniej – Związki i relacje #1

Wyobraź sobie takie intro jak w klasycznych telezakupach, gdzie przerysowanym do bólu scenom towarzyszą tendencyjne pytania lektora:

Jesteś zmęczony powtarzaniem w kółko tego samego? Twój partner przestał się do Ciebie odzywać i nie traktuje Cię poważnie? Boisz się odezwać, bo wiesz, że cokolwiek powiesz i tak będzie awantura? Ciągle te nałogi i nieobecność?
A gdyby tak istniała alternatywa, jedna rzecz, która rozwiąże wszystkie te problemy za jednym użyciem? Niemożliwe?
Już jest możliwe, tylko dzisiaj za 99 zł plus koszta dostawy możesz nabyć…

No właśnie czy jest na to sposób?

Żarty, żartami, ale jeśli jesteś w środku jednej ze wspomnianych sytuacji, to może nie być do śmiechu, wówczas nawet żarty mogą generować dużą ilość stresu. Moje animacje z reguły nie dotykają tematów generujących gwałtowne emocje, no może za jednym wypadkiem, gdzie zagrałem na politycznym nosie kilku przewrażliwionych widzów. Jednak jak spojrzę na temat związków i relacji, to widzę ogromny potencjał na niezwykle silne emocje, a to prowadzi mnie do jednego spostrzeżenia. Niezależnie od Twoich biznesowych czy zawodowych planów niewiele Ci się naprawdę dobrze poukłada, jeśli w obszarze relacji i związków nie będziesz miał stabilizacji i spokoju. Jak odwrócimy tę sytuację, to każdy zawalony biznes czy nieudana kariera zostanie gładko zamortyzowana udanym i szczęśliwym związkiem. Tak więc zdecydowanie nie możemy ominąć tej niezwykle istotnej sfery. Oto 3 rzeczy, które powiedziałbym sobie młodszemu o 10 czy 15 lat.

Nigdy nie będziesz ratownikiem dla Partnera.

Lecimy z grubej rury, nie będę się w tej sprawie szczypał – to chyba najważniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek się nauczyłem – nigdy nie uratujesz swojego Partnera przed nim samym, nie będziesz dla niego terapeutą, lekarzem, psychologiem. To po pierwsze nie jest rola partnera, ale po drugie i w szczególności istotne – jesteś zbyt blisko, by udzielić potrzebującej osobie pomocy.

Zarysuję szerszy kontekst, który też w wielu aspektach mnie dotknął. W szczególności sytuacja, w której zdajesz sobie sprawę, że coś niszczy Waszą relację i jest to jakiś aspekt zachowania partnera, czy będzie to nadmierny gniew, czy bardziej fizyczny nawyk, czy destrukcyjne zachowania zawodowe i dyskusyjne decyzje finansowe, toksyczna relacja partnera z jego rodzicami lub jednostronna przemoc w Twoim kierunku. To wszystko to nie są sygnały alarmujące, to syrena na 100% głośności, bo już jest pożar. Teraz Ty, jako rozumiejący i współczujący partner wychodzisz z założenia, że przecież ucieczka z płonącego domu jest łatwizną, że zostawisz osobę, którą, najpewniej kochasz, na pastwę tego pożaru. Że ma kłopoty, więc trzeba wskoczyć w strój strażaka i zacząć gasić. Gdyby to było takie proste, no więc jakie są z tym problemy:

Po pierwsze:

Wmawiasz sobie, że jak nie Ty to nikt partnera nie zrozumie. Ba, nawet taka zagubiona osoba może w rozmowie jasno stwierdzić, że potrzebuje pomocy i ją o nią Ciebie poprosić. Teraz tylko pozostaje walka, aż do wygranej. To jest fikcja, nie tylko Ty Twojego partnera zrozumiesz, zrozumie go psycholog, terapeuta, behaviorysta – osoby, które pracują z ludźmi najpewniej zrozumieją go nawet lepiej.

Po drugie:

Twoją rolą jest bycie partnerem, a nie opiekunem. Pomylenie tych ról jest pierwszym, często też ostatnim elementem, który rozpoczyna koniec związku. Nikt nie lubi być traktowany jak duże dziecko – oczywiście całkowita zgoda, że świat jest pełen dużych dzieci – niedojrzałych trzydziesto – czterdziestolatków, którzy są nieporadni emocjonalnie. To nie zmienia faktu, że przechodząc w rolę opiekuna, wywołasz u potrzebującego więcej szkody choćby dodatkowo uzależniając go emocjonalnie od Ciebie. A ty dostajesz dodatkowy bagaż odpowiedzialności i poczucia winy za złe decyzje wychowawcze. Zarezerwuj to proszę dla Twoich dzieci, partnera w to nie mieszaj.

Po trzecie:

Terapia czy gaszenie pożaru Ci się nie uda, mam co do tego niemal 100% pewności. Dlaczego? Bo jesteś zbyt blisko ognia, a mówiąc bez tej analogii – jesteś splątany emocjonalnie ze swoim partnerem. To oznacza, że każdą rzecz, którą mówisz, każdą informację zwrotną, Twoją krytykę merytoryczną lub nie, Twój partner przesieje przez filtry emocjonalne i wspomnienia jakie ma z Tobą. Stąd też Twoja racjonalna uwaga, prośba może zostać mylnie zinterpretowana jako uszczypliwość czy wręcz obraza. Dlaczego rodzicom czasem tak ciężko przemówić do swoich dzieci, a gdy robi to ktoś obcy, to momentalnie uzyskuje rezultat? Z tego samego powodu. Tak więc bliskość nie pozwala nabrać odpowiedniego dystansu i nie da osobie z problemem przestrzeni do właściwej pracy.

Po czwarte:

W wyniku długiej ekspozycji na pożar, często sami jesteśmy poparzeni nawet o tym nie wiedząc. To znaczy, że mocując się z tym potworem, sami możemy przejawiać pewne symptomy tej przypadłości, w sposób niezauważalny zmieniać się w gorszą stronę. Wówczas to będzie przypominało, jakby jeden pijaczek upominał drugiego, że ten za dużo dziś już wypił i że pora się ograniczać, bo co to za życie.

Co można z tym zrobić, jeśli szarpią Cię wyrzuty sumienia i czujesz, że Twój partner potrzebuje pomocy i ratunku z trudnej sytuacji. Masz kilka opcji:
Rozstanie – wiem najłatwiejsze, o tym jeszcze powiem kilka słów, natomiast przy problemach o wspomnianym wcześniej kalibrze typu poważne nałogi albo fatalne decyzje finansowe – nie rozpatruj tego jako ostateczność
Przekonanie do wizyty u specjalisty – psycholog, terapeuta, behawiorysta, seksuolog, to wszystko odmiany profesjonalisty, który oprócz dogłębnej analizy powinien dać przestrzeń do zmiany, pozwolić na lepszą diagnozę problemu, ułatwić mediacje, pomóc w dialogu
No i trzecia opcja – tkwienie w tym dziadostwie aż ktoś z Was przekroczy granicę zdrowego rozsądku i będzie jeszcze gorzej niż jest – a problemy mają tendencję do napędzania kolejnych w tempie wykładniczym, więc jest to bardziej prawdopodobny scenariusz niż przeczekanie i jakoś to będzie.
Jest jeszcze czwarta opcja będąca wynikiem niejako trzeciej – zróbcie sobie dziecko, to się wszystko zmieni – nie bez powodu daję tutaj ten przykład, bo słyszałem go już wielokrotnie – najbardziej naiwna, życzeniowa i szkodliwa rzecz jaką możesz zrobić dla siebie, dla dziecka i dla partnera z problemami. Niestety umysł ludzki jest pokrętny i szuka rozwiązań, które zapewnią mu komfort w znanym źle, niż w nieznanym terenie.

Zaufanie to jest absolutna podstawa.

Zaufanie jest jedną z baz poczucia bezpieczeństwa, jednym z jego fundamentów. Jeśli wiesz, że możesz zaufać swojemu partnerowi, wiesz, że jesteś na właściwym torze. Ta słynna scena z “Chłopacy nie płaczą” gdzie Cezary Pazura wygłasza monolog, że on kiedyś też dałby sobie rękę uciąć za kobietę… i by potem bez ręki chodził, choć oczywiście nie można odmówić jej humoru, jest takim ciekawym symptomem większego problemu z zaufaniem.

Zanim powiemy sobie, czym jest zaufanie w świetle tego cytatu – zastanówmy się najpierw, co musi się stać, żeby móc jak Pazura powiedzieć, że oddam za nią rękę.

Po pierwsze:

Należy wybierać partnera, mając jasne intencje oraz trzeba zadbać, by partner o nich wiedział. Zanim więc jak Pazura stracicie zaufanie do wszystkich kobiet na świecie, zastanówcie się jak taki śliski drań, jaką jest jego postać, mógł mieć ścieżkę tzw. Podrywu. Być może jego pierwotną intencją była dziewczyna na jedną noc, by się zabawić, by było fajne, potem to fajnie przerodziło się w kilkudniowe fajnie, a potem oboje pomylili zauroczenie z uczuciem miłości i sobie zbyt wiele obiecali, nie będąc w pełni oddani. Być może tak było. Być może związek przetrwał rok, dwa, może i nawet cztery lata, może pojawiło się dziecko, ale nigdy nie pojawiło się prawdziwe zaufanie, bo baza tego związku i jego intencja była ukryta.

Po drugie:

Zaufanie podlega ciągłemu sprawdzaniu. Nie jest tak, że przez rok wszystko było cacy, a po roku się nagle sypie, partner jest zawiedziony, a my mamy pretensje, że przestał nam ufać. Dlatego też nie łam danych obietnic, jak obiecasz, zrób, jak obiecasz i nie możesz zrobić, niech to będzie wyjątek od reguły okraszony solidnym wyjaśnieniem. Dotrzymuj danego słowa, a to oznacza również, żeby nie rzucać słów i deklaracji na wiatr – jak to mówią – krowa co dużo muczy mało mleka daje.

Po trzecie:

Nawet jak partner powie Ci, że nic się nie stało i że mu przeszło – miej pewność, że nie przeszło. Raz porządnie podkopane zaufanie jest skazą na związku, która nigdy się nie zagoi, a dostatecznie długo męczona – może wywalić w całym obrazie sporą dziurę. Patrząc z perspektywy mężczyzny piszącego ten materiał, spotkałem się z przykładami kobiet, które potrafiły wybaczyć swojemu partnerowi jednorazową zdradę. Oczywiście nie obyło się bez długich dramatów, rozstań, powrotów, przepraszania itd. One mówią, że jest ok, ale każdy element w ich zachowaniu mówi jasno, że nic nie jest ok. No i mamy taką bliznę, otwartą ranę, w najlepszym wypadku zostanie nieruszona przez długi czas, może po latach się zagoi, ale nie łudźmy się – nawet jako ten zdradzający facet będzie super – święty i nie będziesz dawał jej żadnego powodu, by rozgrzebać tę ranę – dadzą ten powód jej koleżanki na firmowej imprezie, jej przyjaciółki przy wyjściu na kawę, jej przystojny kolega z pracy z oburzeniem stwierdzi, że on by nigdy… Rozumiesz do czego to zmierza – takie zaburzenie zaufania to początek końca. Ciężko uczyć moralności i etycznego postępowania w sumie nadal anonimowych dla mnie widzów moich animacji, ale nawet jak jesteś jak postać Pazury wyrachowanym skurczybykiem to sobie to chociaż weź na logikę całe to równanie – życie, rodzina, wspólny dom, ciepło i bezpieczeństwo osoby, którą kochasz zestaw naprzeciwko krótkiej przyjemności po kilku kielichach, o której zapomnisz na następny dzień. W prawie każdej sytuacji wygra wybór zaufania.

Praca nad zaufaniem to trudna sztuka, oczywiście jego nadużyciom nie są winni tylko niesłowni faceci – kobiety również potrafią uroczo to robić, być może z większym wdziękiem i elegancją, ale tak samo, jak kobieta nie ufa facetowi, tak facet nieufający swojej partnerce oznaczają początek końca relacji. Co można z tym zrobić? Bardzo ciężko o tym rozmawiać, młode związki decydują się czasem na bardzo naiwną “opcję zero”, czyli wmówienie sobie, że startujemy od początku. Mówiąc o tym bardzo uczciwie nie wiem, czy cokolwiek jest w stanie oprócz czasu i intensywnej pracy może pomóc w odbudowaniu utraconego zaufania.

Pomimo że jesteś w związku – jesteś sam ze sobą.

Często w młodych etapach związku dominuje taka romantyczna tendencja do równości, stawiania wszystkiego w mianowniku razem, wspólne, oraz rysowania wizji wspólnej przyszłości. Oprócz takiej dość oczywistej rady, która jest superczęsto pomijana, czyli zapytanie się swojego partnera czy chce mieć z Tobą w przyszłości dzieci oraz, czy chciałby z Tobą kiedyś założyć rodzinę, warto uświadomić sobie jedną podstawową rzecz. Ją uświadomiło mi dobitnie takie powiedzenie znane z terapii antyalkoholowych, że “Gdziekolwiek uciekniesz, wszędzie spotkasz siebie”. Czyli nawet jeśli będziesz uciekać od problemu fizycznie czy psychicznie – musisz skonfrontować go ostatecznie sam ze sobą. To powiedzenie odnosi się tak samo do negatywów i trudnych cech, jak i pozytywnych – gdziekolwiek będziesz, tam możesz poprawić komuś dzień i zrobić go lepszym.

I tak samo jest w związku – gdziekolwiek będziesz w swojej relacji emocjonalnie, psychicznie, fizycznie, na jakim etapie – pamiętaj, że Ty tam ciągle jesteś. A to oznacza:

Po pierwsze:

Nie przekładaj dobra partnera nad swoim własnym, chyba że jest to wynik uczciwej umowy między Wami. Już widzę komentarz kogoś oburzonego, że sprowadzam związek do handlowania przysługami, ale nie w tym rzecz. Mianowicie:

Po drugie

Twoje szczęście jest najważniejsze. Jeśli Ty jesteś szczęśliwy czy szczęśliwa to Twój partner też będzie zadowolony. Twoja zawodowa satysfakcja, Twoje spełnienie będzie motorem napędowym relacji.

Po trzecie:

Jesteś indywidualną jednostką zdolną do podejmowania niezależnych decyzji. Wielu z partnerów o tym po prostu zapomina i chce absolutnie wszystko konsultować z drugą połówką. Do tego stopnia, że nawet prosty zakup wiąże się z wykonywaniem telefonu i rozmową. Jeśli jednak Ty albo Twój partner z jakiegoś powodu nie akceptujecie tych wyborów, to zamiast chować urazę czy robić mniej lub bardziej złośliwe wybiegi, że nie podoba się Wam jego niezależność, po prostu o tym rozmawiajcie. Całą ideą zdrowych związków i tego punktu o byciu samym jest:

Po czwarte:

Zdrowy dystans. Jesteś jednostką, która powinna rozwijać się niezależnie od swojego partnera. Oczywiście nie można uniknąć pozytywnej synergii – drobne i duże sukcesy partnera będą wpływały na Ciebie pozytywnie, a jego porażki czy negatywne rzeczy tak samo będą Cię ciągnęły w dół. Nie dopuść jednak do sytuacji, by jedno i drugie przysłoniło jakiekolwiek Twoje dążenia – nawet jak nie jeseś dominującą stroną w związku – pamiętaj, że to, co kiedyś nazywało się ambicją, a teraz dogorywa gdzieś na stosie odrzuconych marzeń, przerodzi się za parę lat w toksyczny żal, który jak tykająca bomba, może w najmniej spodziewanym momencie eksplodować – jak często się dzieje w tzw. Kryzysie wieku średniego.

Co więc robić, gdy już wiemy, że najpierw jesteśmy my sami ze sobą, a dopiero potem jest cała reszta? Pracuj nad sobią, pracuj nad swoimi celami. One mogą się zmieniać. Raz będziesz rozmarzonym początkującym przedsiębiorcą, a po narodzinach Twojego syna staniesz się domowym tatusiem, Youtuberem i trenerem, który połowę swojego czasu dzieli na pracę, a połowę postanowił poświęcić rodzinie – jak ja. Więc nie tylko kobiety rezygnują z szalonych ambicji zawodowych, by zajmować się dzieckiem – to trochę kwestia przepracowania w sobie co jest dla Ciebie ważne, co chcesz w życiu przeżyć i doświadczyć, a czego chcesz unikać. I na tej podstawie zmieniaj te wybory, podejmuj je w sposób niezależny i spróbuj znaleźć w tym zmieniającym się środowisku swój klucz do realizacji swoich ambicji.

To trzy rzeczy, które powiedziałbym sobie młodszemu o 10 czy 15 lat. Tylko trzy, bo przygotowując ten materiał, zdałem sobie sprawę, że związki to temat niemal bez dna, niektóre z elementów można analizować bez końca.

Leszek Cibor.

Podziel się
0
    0
    Koszyk
    Twój koszyk jest pusty