fbpx

“Sztuka Wojny” Sun Tzu: 5 cech Generała

 

Wojna polega na wprowadzaniu w błąd. Jeśli możesz – udawaj, że nie możesz jeśli dasz znać, że chcesz wykonać jakiś ruch, nie wykonuj go; jeśli jesteś blisko, udawaj, żeś daleko; jeśli wróg jest łasy na małe korzyści, zwabiaj go; jeśli w jego szeregach dostrzegasz zamieszanie, uderzaj; jeśli jego pozycja jest stabilna, umocnij i swoją; jeśli jest silny, unikaj go; jeśli jest cholerykiem, prowokuj go; jeśli jest nieśmiały, spraw, by nabrał pychy; jeśli jego wojska są skupione, rozprosz je. Uderzaj gdy nie jest przygotowany; zjawiaj się tam gdzie się tego nie spodziewa. Oto sposoby zwyciężania, którymi nie wolno się dzielić.

To cytat, który oddaje esencję rozważań w tym mającym ponad 2000 lat traktacie o Sztuce Wojny autorstwa Sun Tzu. Skoro jesteśmy w narracji nieco wojennej, to zadam Ci pytanie. Idziesz na wojnę. Z którym generałem będziesz czuł się pewniej? Z tym, który doskonale planuje, pracuje z mapami, posiada sztab doradców, szpiegów i zwiadowców. Czy lepiej będzie Ci się walczyło z szalonym, ale i charyzmatycznym dowódcą pokroju Williama Walleca sportretowanego w kultowym filmie Braveheart?

Wybór nie jest prosty, bo przecież nic nie pobije romantycznej śmierci, jak to ujęli pięknie w filmie “wojowniczych poetów”? No chyba, że żyjący pragmatycy. Tak, to żyjący pragmatycy pobiją na łeb i na szyję tych co już nie żyją. I jest to fakt, że mało kto pamięta imiona tych 100 kolejnych poukładanych generałów, którzy dożyli spokojnej starości i pokoju. A w nawiasie mówiąc chyba o to chodzi w udanej kampanii, by dożyć tej spokojnej starości – generałem jest się tylko na czas działań wojennych, a człowiekiem przez całe życie. Nasza emocjonalna strona skłania się jednak do celebracji tych heroizmów. Braveheart czy Termopile to motywy mocno popkulturowe, a nasze Monte Cassino opiewane w piosenkach? Oczywiście nie jest to wszystko tak czarno-białe, bo mamy też celebrację sukcesów takich jak Grunwald czy Wiedeń, nadal jednak przykłada się ogromną kulturową uwagę do bitew i wydarzeń, które w długiej perspektywie okazywały się tragicznymi klęskami.

I tu skupia się serce omawianych idei z tego posiadającego ponad 2000 lat chińskiego traktatu Sztuka Wojny autorstwa Sun Tzu – w wygrywaniu.

I choć sam tekst przeznaczony jest bezpośrednio dla dowódców do użycia w działaniach wojennych – są tam nawet wyliczenia budżetów na puklerze, pancerze i uzbrojenie, to w obecnych czasach, główne idee traktatu są adaptowane na dziedziny takie jak zarządzanie przedsiębiorstwem czy dowodzenie zespołami w firmie, a nawet samodoskonalenie. Jakie więc idee wyciągniemy od Sun Tzu?

Gdy przewodzisz własnemu życiu, musisz mieć świadomość, że to Ty podejmujesz decyzje, i lepiej by te decyzje prowadziły do pozytywnego wyniku. Przeciwności musisz traktować jako bitwy, w całej wojnie. Nawet jeśli przegrasz jakąś bitwę, pamiętaj, że masz wojnę do wygrania. Jesteś jak generał własnej armii, a generał wg Sun Tzu musi wyznawać pięć głównych zasad:

Pierwsza zasada:
Musi wiedzieć kiedy walczyć, a kiedy nie podejmować walki.

Bardzo często spotykam się z tym zarówno w korespondencji jak i u moich mentorowanych. Chcą na raz stoczyć wszystkie walki, pokonać wszystkie swoje złe nawyki i nabyć od razu bardzo dobre umiejętności. Ci drudzy zresztą we wzmożonej formie, bo moi klienci płacą za godzinę, a więc mają takie wewnętrzne poczucie by wykorzystać ten czas do maksimum, bo “jeszcze tutaj mam taką malutką sprawę”. I zawsze jest ten zawód gdy hamuję te gwałtowne starania, by naprawić siebie i swoją sytuację tu i teraz. Jedną rzecz na raz, po kolei. Masz problem z prokrastynacją? Sprawdźmy Twoje emocje, może to kwestia planowania, może to jeszcze coś innego? Musisz wybrać, nie przetestujesz wszystkiego na raz, bo narobisz bałaganu. Sam się z tym borykałem gdy równocześnie zaczynałem dietę redukcyjną i zaczynałem lekko uprawiać sport. Zamieszanie robiło się straszne, bo głód był nie do zniesienia, ćwiczenia mnie stresowały i kończyło się to zajedzeniem tego wszystkiego i rezygnacją z diety lub ćwiczeń. Jedną rzecz na raz. Najpierw dieta, potem sport, albo na odwrót.

Podobnie jest z każdym wyzwaniem, jeśli jest ich więcej, musisz wiedzieć co jest w tym momencie esencją co jest kluczowe, a co mniej istotne. Ustal priorytety, do tego posłużą Ci kolejne zasady.

Druga zasada.
Musisz wiedzieć jak poradzić sobie z prostymi wyzwaniami jak i wielkimi przeciwnikami.

Nawet jeśli nie jesteś w stanie czegoś przejść, pokonać jakiegoś wielkiego problemu – musisz mieć przynajmniej świadomość jak z tym zawalczyć orac co musiałoby się stać, by ostatecznie pokonać problemy. Czyli musisz znać dla wielkiego wyzwania warunki graniczne po spełnieniu których możesz przystępować do bitwy. Żeby je znać trzeba je określić. W kategoriach biznesowych, to będą zasoby finansowe, ludzkie, materiałowe, możliwości merytoryczne itd.

Proste i małe problemy, które są codziennością natomiast bardzo łatwo zignorować i zbagatelizować. Tylko jak to mówią ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka. Małe problemy mogą w długiej perspektywie kosztować bardzo dużo zasobów. Stąd też nie możesz ich stracić z oczu. Z resztą małe problemy, te proste wyzwania, to jest szczególny obszar zainteresowania technik Kaizen i Szczupłego Zarządzania, gdzie dominuje duch zmiany w małych krokach, podejmowania mikro modyfikacji. Patrząc z mojej wiedzy i perspektywy o tych procesach jestem w stanie śmiało stwierdzić, że oszczędności jakie wygeneruje usprawnianie takich małych codziennych rzeczy, będą wystarczające w dłuższym czasie, by wygrać każdą wielka bitwę.

Tak więc nie bagatelizuj małych spraw i znaj dobrze warunki wygrania wielkich bitew.

Trzecia zasada:
Twój zespół musi mieć bojowe, silne nastawienie oraz reprezentować dyscyplinę.

Jak wiadomo ryba psuje się od głowy, więc niezależnie od tego czy jesteś liderem, czy planujesz wdrożyć nowe zasady do swojego prywatnego życia – to nastawienie i dyscyplina musi wyjść od Ciebie. Stąd też bojowe, pozytywne nastawienie, to postawa pełna wiary w dobrą przyszłość. Warto tutaj być świadomym tego prostego mechanizmu, że małe zwycięstwa przynoszą zastrzyki pozytywnego nastawienia i pewności siebie, a to pozwala na staczanie kolejnych bitew. Z drugiej strony gdy morale są niskie, a czasem bywa tak, że jako dowódcy nie poradzimy wiele na sytuacje losowe lub jesteśmy postawieni przed faktem dokonanym – wówczas Twoim zadaniem będzie szukanie lepszej pozycji, strategicznego punktu, w którym niezależne od morale będziesz miał przewagę.

Tłumacząc to po ludzku, gdy masz negatywne nastawienie lub ludzie, z którymi pracujesz są w wisielczych nastrojach, to Twoim zadaniem będzie mimo to, przed wyzwaniem, dać im jak najlepsze narzędzia, postawić ich w możliwie jak najlepszej pozycji – to oznacza szkolenia, to oznacza nowy sprzęt, nowe zasoby, nowe podejście, inna strategia – w zależności od miejsca w jakim się znajdujesz.
Dla przykładu w zespołach handlowych doświadczyłem dokładnie takiej sytuacji – spadku morale, braku motywacji. Dopiero po kilku przegranych bitwach, a w tym wypadku dla kierownika czy dyrektora handlowego będą to miesiące mocno pod kreską i założeniami finansowymi zdałem sobie sprawę w czym rzecz – nawet jak morale jest kiepskie moim zadaniem jako dowódcy jest danie jak najlepszej pozycji moim ludziom – to jest ekwipowanie ich w najlepsze narzędzia mimo przeciwności.

W życiu osobistym i w we własnym rozwoju jest analogicznie – nawet jeśli nie masz nastroju na zmianę, ale wiesz, że musisz tą walkę ze sobą stoczyć – daj sobie jak największą przewagę – jak dobry dowódca, zaaranżuj najlepszą strategię i plan wbrew okolicznościom.

Czwarta zasada:
Walcz wtedy kiedy jesteś przygotowany, a przeciwnik nie gotowy

Z jednej strony reguła wyjaśnia sama siebie, z drugiej jest w niej dużo więcej. Popatrz na tą sytuację ze strony walki – zanim dojdzie do właściwej bitwy Twój wróg może wykonywać działalność dywersyjną. Dla przykładu odciąć szlaki z zaopatrzeniem, sabotować zapas wody pitnej albo ukraść kluczowy element uzbrojenia. Jednym słowem sparaliżować zdolność do działania armii. Analogicznie Ty też możesz podjąć działania, by przechytrzyć oponenta.

Sun Tzu bardzo jasno pisze, by unikać starć, gdy przeciwnik ma wysokie morale, a jego wojsko stoi dumne i wyprostowane w oczekiwaniu na bój. Zawsze szukaj przewagi, elementu zaskoczenia, dystrakcji.

Patrząc na życie prywatne nie mogę uciec od analogii do “Siły Nawyku” Charlesa Duhiga i całej tematyki nawyków. Spójrz jaka to często nierówna batalia. Ty słaby, sfrustrowany, bierzesz się za tłuściutki, wypieszczony nawyk – jak kogucik do walki z sumoką. Tak więc szukaj sztuczek – tą piękną sztuczką Charlesa Duhiga była podmiana kluczowego elementu nawyku w taki sposób, by pozostawić nagrodę nietkniętą. Czyli jeśli jedzenie słodyczy powoduje skok endorfiny i dopaminy, to być może krótki wysiłek w drodze do sklepu, albo celowa luźna konwersacja z kimś kogo lubisz wywoła ten sam efekt. Chodzi o to, by świadomie i celowo poprawiać swoją sytuację równocześnie nabijając swój nawyk trochę w butelkę, wpuszczając go w maliny. Ja wiem, że ta batalia to walka samym z własnymi słabościami, ale te analogie są tak bliskie.

W sztuce sprzedaży szuka się takich pozycji przewagi. Doświadczony handlowiec doskonale wie kiedy takie momenty wykorzystać. Może to być zastosowanie bardzo popularnego handlowego fortelu z wykorzystaniem wielkiego ego klienta. Gdy takiego mamy przed sobą i dobrze go zdiagnozujemy, to handlowiec, który pozwoli się poniżyć, stawi się w pozycji niższego, sługi, uniżonego przez wielkim Panem, będzie jak gdyby wpuszczał szpiegów w wielką armię swojego klienta. I od środka bardzo szybko rozpracowuje jego słabości, by w odpowiednim momencie chwycić za to przerośnięte ego, złapać raz a dosadnie jednym z dziesiątek pytań i zdań zamykających zawierających w sobie takie zdania jak:
“Osoba Pańskiej klasy…”
“Jest Pan osobą, która ceni swój czas bardziej niż inne rzeczy…”
“Jest Pan dobrze zorientowany w rynkowej sytuacji, więc słusznie rozważa Pan najwyższej klasy rozwiązanie…”

Piąta zasada
Musisz mieć zdolność bojową i swobodę zarządzania swoją armią bez zewnętrznego wpływu

Jeśli chcesz wygrywać musisz faktycznie być wolny od zewnętrznych wpływów. Tylko Ty wiesz najlepiej co się wydarzyło i tylko Ty zorganizujesz wokół siebie skuteczne środowisko wsparcia. Jak to rozumieć w perspektywie rozwoju osobistego? Po pierwsze pozbądź się nadrzędnych guru. Taki trener, mentor – on powinien być Twoim sługą, sługą Twojej sprawy, Twojego celu, a nie na odwrót. Jeśli traktujesz moje teksty jako wyznacznik pewnych idei – nie bądź moim podwładnym – na odwrót – zmuś te artykuły i tą wiedzę do służenia Tobie i Twoim celom. Coś co mnie denerwuje w mojej misji popularyzacji przydatnej wiedzy, to takie elementarne niezrozumienie mojej roli przez wielu odbiorców. Krytycy źle rozumianego “coachingu”, czy tego typu materiałów edukacyjnych mają pretensje do wielu trenerów, że mówią innym jak mają żyć i wskazują palcem ścieżkę – jak głupim lemingom. A to kompletnie nie tak – to musi działać na odwrót – rozumiał to Sun Tzu, zrozumiesz to z pewnością i Ty (ale się zrymowało). To znaczy, że to wiedza i trener ma służyć Tobie, to Ty sobie filtrujesz jego słowa, zasady, wybierasz co właściwe w danym momencie.

Tak więc pozbycie się guru wskazującego ścieżkę to pierwszy krok do udanych batalii, ale to też oznacza samodzielność. Bo umówmy się, a takich młodych odbiorców mam – jeśli mieszkasz z rodzicami to wielu batalii w życiu nie wygrasz i wielu wojen nawet nie podejmiesz. Nie zmienia to faktu, że możesz się szykować i możesz działać w bezpiecznym środowisku, ale ta nadrzędna władza nad Tobą będzie sterowała w ten czy w inny sposób Twoimi działaniami. Podobnie, jeśli żyjesz w toksycznym związku z partnerem, od którego jesteś uzależniony w jakiś sposób – to wszystko bardzo utrudnia działania.

Istotą całego traktatu jest, że lepszy żywy generał i armia, niż martwy generał i królestwo w ruinie po przejściu wrogich wojsk. Żeby jednak ten generał wygrał musi wykazać się cierpliwością, pragmatycznym sprytem, długimi przygotowaniami, obserwacją, uczeniem się. Czyli tym wszystkim, do czego wielu moich odbiorców dąży – do polepszania swoich kompetencji, by w długiej perspektywie zwyciężać i być tym, który może w którymś momencie również skończyć swoje zmagania i po prostu odpocząć. To też element walki, nie walczymy po to by zginąć, ale po to, by móc po skończonym boju wrócić do domu i wieść szczęśliwe życie.

 

Leszek Cibor

Podziel się
0
    0
    Koszyk
    Twój koszyk jest pusty