Każdemu z nas zdarzyło się zrobić głupią rzecz. Czasem nawet bardzo głupią, katastrofalnie wręcz. Tak, że będzie to rzutowało na kilkanaście najbliższych lat Twojego życia. O jakich rzeczach mówię? Kredyt, którego na 100% nie spłacisz w terminie. Niechciane i nieplanowane dziecko w wieku 19 lat. Toksyczny związek z uzależniającą manipulantką lub manipulantem. Można wymieniać bez końca, a im jesteśmy starsi, tym nasze błędy kosztują więcej. Sam popełniłem kilka tych katastrofalnych i przychodzę do Ciebie z pozycji osoby doświadczonej. Przygotowałem 10 rzeczy, które należy przestać robić, gdy jesteś po dwudziestce.
Niektóre moje błędy do tej pory rzutują na moje życie. Rzeczy, które robiłem, mając 22-24 lata mają ogromny wpływ na moje życie, gdy mam 33. Co to było? Kompletnie nieodpowiedzialne decyzje finansowe związane z moją pierwszą działalnością, konfliktowość, toksyczny związek. Czym to skutkowało? Latami wygrzebywania się z zagmatwanej sytuacji finansowej, długim leczeniem się z wyniszczającej relacji, stanami depresyjnymi, lękiem przed rozpoczęciem na nowo jakiejkolwiek działalności, obniżoną samooceną. Z takiego pewnego siebie pozornie faceta, jak to się mówi alfa, gdy miałem 20 – 21 lat, bardzo szybko błędy docisnęły mnie do ziemi i zrobiły szarą myszkę, która musi się od nowa odbudować. I oczywiście łatwo mówić – “trzeba było wycofać się, trzeba było powiedzieć nie”, jednak te i inne błędy to nie jest tylko moment złej decyzji, to cały proces, zły, toksyczny, który do tej decyzji doprowadził. No i sam fakt, że byłem wtedy twardogłowym, zarozumiałym uparciuchem, który nikogo nie słuchał w tym nie pomagał. Otrząsnąłem się na moje 27 urodziny. Stąd charakter moich 10 porad jako szersza praca nad własną samoświadomością, tak by gdy dojdzie do sytuacji gdzie masz dwie ścieżki do wyboru – byś wybrał tą właściwą.
Generalnie wiek po dwudziestce to moment, by “poskładać się jako osoba”, zawodowo, osobowościowo, uzyskać samodzielność i stabilność. Jeśli masz 29 lat i końca nie widać umów na najniższą krajową, ciągłego zmieniania pracy, życia od pierwszego do pierwszego, ciągłych rozstań i dramatów miłosnych, a to wszystko podlane jest sosem złych nawyków, nałogów lub pełzającej powolutku depresji – to nic straconego, możesz zacząć pracować i w rok, dwa lub trzy zmienić diametralnie swoją sytuację.
1. Wiek nie jest wymówką
To oznacza, że kończąc szkołę średnią, będąc pełnoletnim, jest się… no pełnoletnim. Wiele osób traktuje wczesną dwudziestkę jak przedłużenie młodości, pomagają w tym studia dzienne. To takie dzieciństwo DLC, gdzie “trzeba się wybawić i wyszumieć”, by potem trafić do smutnego świata dorosłych. Nie. Jesteś już osobą dorosłą. I jeśli nadal myślisz jak dzieciak, to nic nie będzie tłumaczyło faktu, że w wieku 25 czy 27 lat będziesz zdobywać dopiero pierwsze swoje zawodowe doświadczenia i zaskoczysz się, jak nisko będą Cię cenić pracodawcy. Co robiłeś przez tych 5 lat? Bawiłeś się? Taka zabawa kosztuje więcej niż myślisz. Fakt, że masz dwadzieścia lat, nie jest wytłumaczeniem, że nie możesz zrobić czegokolwiek – masz pełną zdolność do czynności prawnych. Możesz podpisywać umowy, podróżować, korzystać z kompletu dokumentów, iść do sądu, przeprowadzić się, zarabiać, uczyć się – absolutnie wszystko, włącznie ze zdobywaniem doświadczenia.
Niezwykle frustruje mnie widok takich dorosłych, 25 – letnich zagubionych chłopco – facetów, gdzie nawet nie mogą pomarzyć o odpowiedzi na tak kluczowe pytania, co chciałbyś robić w życiu lub kim jesteś, tylko przystanęli nad pytaniem – jak przeżyć do pierwszego, czy stać mnie na dołożenie się do czynszu rodziców, czy jak mam skonstruować swoje CV nie mając do wpisania do niego niemal nic. Kurde, masz 25 lat, jesteś dorosłą osobą, pozbieraj się do kupy, Twój wiek nie jest żadną wymówką. Wiesz o tym, że są osoby w Twoim wieku, których CV można by rozdzielić na trzy inne CV i tak wyglądałoby to imponująco. Oni też mają 24 godziny w dniu i na pewno nie wymawiali się swoim wiekiem. Idź i rób rzeczy. Działaj.
2. Przestań zwalać wszystko na swoich rodziców
“Rodzice nie dali mi tego, nie mieli kasy, źle mnie traktowali, nie wspierali, poniżali”. Ok, wychowanie jest super istotne, ale pora odciąć pępowinę, zarówno formalną, jak i mentalną. To, co Twoi rodzice zrobili, mogło wynikać z faktu, że byli tak samo zagubieni, jak Ty, nie wiedzieli co robić, chwytali się byle jakiej roboty, mieli swoje frustracje, słabsze momenty, to wszystko odbiło się czkawką na Twoim wychowaniu i Twoim dobrobycie. Kolega dostał od rodziców pierwszy samochód i zafundowali mu prawko, a Twoi szczypali się na tani górski rower z marketu za 500 zł, gdy miałeś 17 lat? Spoko, możesz się złościć na nich, o to ile chcesz, ale to nie da Ci prawa jazdy i samochodu. Wypominanie rodzicom nie zaprowadzi Cię w żadne miejsce.
Jeszcze gorzej możesz zrobić, gdy postąpisz jak ja. To znaczy, gdy otrzymasz kompletnie niewspierające wychowanie, gdy będziesz zawsze ten głupszy, gorszy, ciapowaty i gdy masz 20 parę lat i się zaprzesz, by udowodnić im za wszelką cenę, że się wobec Ciebie mylili. To jest dopiero generator głupich decyzji, zrobionych na przekór wszystkiemu, wbrew logice i rozsądkowi. Takie podejście w moim przypadku było jedną z głównych przyczyn upadku mojej pierwszej firmy. Za wszelką cenę chciałem coś udowodnić i cena do zapłaty okazała się wielokrotnie przekraczająca moje możliwości i zrozumienie mechanizmów biznesowych.
Teraz nikomu nic nie udowadniam. Nikogo o nic nie obwiniam. Dostałem wychowanie, jakie dostałem, wywodzę się z relatywnie biednego domu, mam do tej pory głupie, takie “biedne” nawyki, które co rusz mi przeszkadzają, ale jestem ich świadom. Warto by było, żebyś nie zapomniał skąd się wywodzisz, ale przestał wypominać. Po dwudziestce odpowiedzialność jest po Twojej stronie. W szczególności odpowiedzialność za to, jak reagujesz na pojawiające się problemy. Dźwignij ją!
3. Przestań jeść śmietnik
Jestem tego doskonałym przykładem. Kompletnie nie zadbałem o swoją dietę po mojej dwudziestce. Utyłem, trzymałem fatalną wagę, a po trzydziestce, jak za pstryknięciem palców kondycja i samopoczucie z tym związane spadło o kilka poziomów w dół. Metabolizm, nie ważne, jaki jest Twój, po prostu stwierdzi “takiego wała – nie będę współpracować”. Jest takie brytyjskie powiedzenie “garbage in, garbage out”. Wkładasz śmietnik, wyciągasz śmietnik. Pasuje ono do odbierania współczesnej telewizji, ale również dobrze opisuje mechanizm żywienia. Jesz śmietnik – czujesz się jak wysypisko.
Niestety długo jeszcze będę walczył z moimi złymi nawykam. Bardzo ciężką walkę prowadzę z tak zwanym zajadaniem stresu, ale już po trzydziestce doskonale rozumiem, że jedzenie jest najważniejszym źródłem energii dla organizmu. Patrząc na to czysto mechanicznie – dobrze jest wlewać jednostajnie dobrej jakości paliwo, a nie zatapiać silnik jakimś olejem rzepakowym.
Pamiętam jakieś 12 lat temu, gdy jednym z moich pierwszych marketingowych zleceń była obsługa lokalnej sporej korporacji taksówkarskiej, najeździłem się z różnymi taksówkarzami i dowiedziałem się, że niektórzy kierowcy starszych mercedesów tzw. “beczek” kupowali od rolników olej rzepakowy i lali do silnika zamiast oleju napędowego. Nieistotne detale tych transakcji, ciężko było w to uwierzyć, bo brzmiało to śmiesznie, dopóki nie przejechałem się kilkakrotnie taksówką, starszym mercedesem, który pachniał jak frytkownica. No więc to w ramach przenośni – możesz być jak ta “beczka” śmierdząca frytkami albo jak zadbana, dobrze nasmarowana maszyna, sprawna jeszcze na wiele, wiele lat.
4. Skończ z imprezowaniem
To poniekąd łączy się z punktem pierwszym, ale trzeba to bardzo wyraźnie zaznaczyć. Życie nie kończy się po 28 – 29 roku życia albo po narodzinach dziecka. Będziesz mieć jeszcze wiele lat na dobrą zabawę, oby w dobrym zdrowiu. To, że Twój metabolizm w wieku 20 lat pozwala Ci wypić 6 piw, dwa drinki, kilka shotów i jeszcze fajnie się bawić nie czyni z Ciebie kozaka.
Rozróżnijmy – są osoby, które piją dla smaku, piwosze – craftowe domowe piwko jedno-dwa dla smaku na cały wieczór. Tu nie ma nic specjalnie zdrożnego. Ale jest też drugi rodzaj osób. Tych, które piją, by się nawalić. Zresztą to bardzo dobrze widać – kupujesz dobry, drogi alkohol, by posmakować, urozmaicić posiłek czy posiedzenie – to jest jak najbardziej ok, widać, że próbujesz czegoś ciekawego. Tutaj jednak muszę nazwać rzecz po imieniu – jeśli ktoś kupuje piwo najmocniejsze, robione na spirytusie, taką Tatrę mocną, to jest to sygnał, że pije, by się nawalić. To coś… to nie ma smaku, to spirytus wymieszany z jakimś chmielowym ekstraktem. Tak samo jest z tanimi wódkami. To chlanie. Skończ z tym. Nie tylko nie ma nic męskiego w nawalonym podstarzałym nastolatku. Nie ma niczego sexy w upitej dwudziestoparolatce. To żadna przygoda, żadne wspomnienie. Za to potężna szansa na nowy konflikt ze znajomymi czy przyjaciółmi, konflikt z prawem, zrobienie czegoś kosmicznie idiotycznego jak jeżdżenie po pijaku – generalnie rzeczy, które mogą kosztować Cię naprawdę dużo.
A no i nie wspomniałem o uzależniającym wpływie alkoholu, który kończy się alkoholizmem. Gdyby ktoś z dwudziestolatków nie wiedział – to taka choroba, która rujnuje i skraca życie, niszczy rodziny, prowadzi do depresji i życiowych dramatów oraz odbiera szanse na jakiekolwiek godne życie. Oczywiście jak masz 20 lat możesz prychnąć, że Ciebie to nie dotyczy. No, kogoś musi, skoro alkoholizm jest nadal potężnym problemem w naszym kraju. Zresztą co tu dużo opowiadać, gdy na moim rodzinnym osiedlu, na którym się wychowałem, mijam rówieśników lub odrobinę starszych chłopaków – stojących pod budką, codziennie pijanych, brudnych, zaniedbanych, wyglądających jak level 1 menela, to nie mam złudzeń – oni też myśleli, że ich to nie dotyczy. Do czasu. Używki są bezlitosne.
5. Przestań wydawać na rzeczy, na które Cię nie stać
Jednym słowem nie bierz kredytów, w szczególności tych konsumpcyjnych. Chwilówki, na święta, na tablet, na telefon, na samochód za parę tysięcy. W szczególności jednak nie kupuj rzeczy tylko po to, by popisać się swoim stanem posiadania. To zbędne dobra, które tylko będą ciągnąć Cię w dół. Dlaczego wyrażam się krytycznie o dobrach luksusowych? Bo po dwudziestce jeszcze Cię z reguły na nie nie stać. Kiedy będzie Cię na nie stać? Kiedy wypracujesz sobie ekonomiczną pozycję, by kupowanie przedmiotów za 2000 czy 5000 zł nie było dla Ciebie szarpaniem się na granicy bankructwa, tylko niezauważalnym wydatkiem.
Przykładów można mnożyć, ale w moim odczuciu takim idiotycznym wydatkiem jest np: potężny kredyt na mega wystawne wesele. Ludzie robią wesela po 50 000 zł i więcej. I oczywiście nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, kiedy ich łączny roczny przychód będzie wynosił np. 200 000 zł na dwójkę. Żaden problem, kwartał naszych rocznych zarobków. Jeśli jednak on zarabia 2500 zł, ona 2500 zł, to macie w roku 60 000 zł przychodu, bez odliczenia ani złotówki życia, a biorąc pod uwagę średnie wydatki na osobę wyliczone przez GUS na 2300 zł na głowę – zostaje tej hipotetycznej parze całe 400 zł oszczędności w miesiącu, czyli 4800 zł na rok. Trzeba sobie wtedy powiedzieć wprost – nie stać Cię. Jaki ma sens robienie wesela, które będziesz spłacać 4 najbliższe lata, albo 6. Nonsens. Zaraz ktoś się odezwie, że to raz w życiu, że to jest ważne. Ta… Raz w życiu. Ważne to jest, by para była ze sobą szczęśliwa, a nie przepalała kasę ku uciesze gawiedzi i rodziny. By się nie rozstała.
Oczywiście obok wesela mamy drogie samochody, niepotrzebny sprzęt i elektronikę, coroczne wymienianie telefonu na najnowszy.
To prowadzi nas do nauki oszczędzania. Po co? Bo po trzydziestce albo nawet wcześniej mogą przytrafić Ci się poważne propozycje np: dołączenia do jakiegoś biznesu, do ciekawej inwestycji, okazyjna nieruchomość, no taka spontaniczna gwiazdka z nieba, która raz na jakiś czas się pojawia. Dobrze jest mieć kapitał operacyjny – 20, 30, może i nawet 100 tysięcy złotych. Zanim jednak się rozpędzimy w mnożeniu cudów, proponuję Ci taką podstawę.
- Po pierwsze zabezpiecz rok swojego życia bez znacznego pogarszania standardu, w jakim żyjesz. Jeśli wydajesz na życie średnio miesięcznie 2000 zł, czyli żyjesz oszczędnie, to musisz mieć na koncie 24000 zł takiej poduszki na czarną godzinę. O niej zapominasz na jakimś przyzwoicie oprocentowanym koncie oszczędnościowym.
- Kolejno zabierz się za odkładanie kapitału inwestycyjnego. To będzie kasa operacyjna, którą wykorzystasz, gdy przytrafi się okazja na ciekawą inwestycję. Może i nawet ryzykowną. Kupić tanio, drożej sprzedać – czemu nie. Może zainwestować w bardziej ryzykowne produkty finansowe typu akcje świeżych spółek technologicznych albo nawet w kryptowaluty. Możesz też zainwestować ten kapitał w coś, co zapewni Ci stabilny i dobry wzrost po Twojej trzydziestce. Zainwestuj w siebie, w szkolenia, kurs, w mentorów, w książki, w uczenie się zawodu od najlepszych. Dzięki temu otrzymasz najlepszy zwrot z inwestycji.
6. Oducz się natychmiastowej gratyfikacji
Życie to nie gra komputerowa, tutaj nagroda, cel, upragniony sukces oddalony jest nie o kolejny dzień grania, parę godzin czy minut. Cel często jest bardzo, bardzo, bardzo daleko, tak daleko, że nie mamy zielonego pojęcia czy i kiedy do niego dotrzemy. Ba. Czasem nawet nie wiemy, czy chcemy tam dotrzeć i czy jesteśmy gotowi na całą wędrówkę.
Natychmiastowa gratyfikacja brzmi dość jednoznacznie, gdy mówimy o np: własnym biznesie, własnym projekcie itp. Wówczas wiemy, że dopiero 5 edycja konferencji będzie imponująca, że dopiero 3 czy 5 rok działalności przyniesie poważny przełom, to chyba jest zrozumiałe. Odroczona gratyfikacja to nie tylko wieloletnie inwestycje kapitału. To też zdobywanie doświadczenia dzisiaj, by móc go wykorzystać pojutrze. To pokorna nauka bez spektakularnych rezultatów. To próbowanie, próbowanie, próbowanie, by za 100 razem dopiero odnieść jako taki sukces.
Ale jest też ukryty poziom natychmiastowej gratyfikacji – to rozwiązywanie problemów przez bycie sprytnym. To taka chwilowa błyskotliwość podlana lenistwem. Już tłumaczę, o co chodzi. U nas w Polsce jakoś tak się utarło, że im lepsza cięta riposta, tym ripostujący jakiś taki inteligentniejszy i w ogóle maczo. Super. Ciętych ripost można się wyuczyć, rzucenie ich, nieważne jak byłyby złośliwe czy cyniczne – zajmuje z reguły parę sekund. Bycie bystrym, ale leniwym prowadzi bardzo często do cynizmu. To właśnie ukryty poziom natychmiastowej gratyfikacji. Zbesztać, zmieszać, być złośliwym, otrzymać natychmiastowe społeczne lajki, plusiki, uśmieszki, poklaski, że super best. Ale budować nie ma komu. Łatwo zaspokajać swoje płytkie ambicje będąc cynicznym, bystrym komentatorem, ale odroczona gratyfikacja leży w tworzeniu, w prawdziwej twórczości, w kreowaniu, budowaniu. Nie w natychmiastowym zaspokajaniu swoich życiowych frustracji. Oducz się tego.
7. Przestań uczyć się od osób mizernych
Ja wiem, że jest taki wiek w życiu młodego człowieka, że wie wszystko najlepiej. Do czasu, gdy przyjdzie tę wiedzę skonfrontować z działaniem w rzeczywistości. Wtedy okazuje się, że jesteś… no mizerny i co gorsza – bierzesz tylko z siebie przykład. Niestety wiele osób młodych popada w pułapkę aroganckiego niesłuchania się nikogo – traktowania wszystkich rad na równi – od wystraszonej ciotki, która nie ma żadnej wiedzy o inwestowaniu czy biznesie, jak i od doświadczonego biznesmena, który zjadł zęby na spółkach z przyjaciółmi. Nie słuchając wszystkich po równo, masz dużą szansę, że to, co planujesz się nie uda.
Zacznij więc słuchać i nawet naśladować ludzi, którzy zrobili to, co Ty chcesz osiągnąć. Ich sposób myślenia i postępowania doprowadził ich w większości do miejsca, w którym ty chcesz być. Dlatego obierz dobry kompas na to najpierw kogo słuchać, kto jest w takim miejscu, w jakim ty chcesz być i dlaczego jest w tym miejscu. Jeśli wszystko to składa się w logiczną całość i może zostać przeniesione na Twoje działania – działaj. Jeśli jednak osoba, która zajmuje jakieś stanowisko i inspiruje Cię, tak naprawdę jest tam w wyniku rodziny, koneksji, albo np. bardzo specyficznych i wąskich studiów czy kwalifikacji, które są dla Ciebie niemal niemożliwie do osiągnięcia – wybierz sobie inny wzór do naśladowania. Pamiętaj, by tutaj mierzyć siły na zamiary oraz na realia rynkowe. Tak czy inaczej, słuchaj się ludzi, którzy dobrze Ci życzą i są wobec Twoich planów życzliwi. Tę wiedzę wykorzystasz po trzydziestce – to może być niemal katapulta do Twojego sukcesu – mieszanka skutecznego sposobu działania i dobrych kontaktów, jakie w trakcie tej ścieżki nabędziesz.
Możesz też wypracować sobie antywzorce, czyli jasno wskazać postępowanie osób, którymi nigdy, ale to przenigdy nie chcesz się stać i w ich ślady nie chcesz pójść. To, w przypadku np. b5raku takich silnych pozytywnych wzorców, z których możesz korzystać i z którymi możesz porozmawiać – dobrze jest też mieć awaryjnie antywzorce i od czasu do czasu analizować ich postępowanie.
8. Przestań zadawać się z toksycznymi ludźmi
Ja wiem, że to są Twoje ziomki, ja wiem, że zawsze są dostępni, jak trzeba pograć na konsoli, wyjść na piwo czy pozbijać wspólnie bąki. Ja wiem, to może być trudne i dla wielu komentujących będzie to sygnał “odbierasz mi smak życia, ja wolę żyć po swojemu, ze swoimi przyjaciółmi i zasadami”. Kurde, jakimi zasadami? Mam na myśli toksycznych ludzi, takich, którzy nie tylko nie mają zasad, mają na wszystko kompletnie wywalone, nic nie jest dla nich specjalnie ważne oraz co gorsza – ciągną Cię w dół. Non stop żyją w świecie rozrywki lub konsumpcji.
Jest jeszcze inny rodzaj toksycznych ludzi. Taki, który spiskuje, obgaduje, życie życiem codziennym innych ludzi. Osoby bez żadnych życiowych ambicji czy aspiracji, osoby, którym pasują codzienne niewygody, dobrze się czują, gdy sobie ponarzekają na nie, tkwią w tym samym nieciekawym miejscu od lat i nic nie robią, by to zmienić, ale ponarzekać uwielbiają. Co do zasady, reguła z kim się zadajesz, takim się stajesz jest prawdziwa. Jeśli pięcioro z Twoich najbliższych przyjaciół jest alkoholikami, to pewnie Ty też nim zostaniesz. Jeśli Twoje najbliższe otoczenie ma ciągle pretensje, czuje złość i niezadowolenie z kraju, rządu, własnej sytuacji – Ty też najpewniej będziesz czuć podobnie. Tak to już jest. Więc jeśli otoczysz się osobami, które są energiczne, potrafią coś robić na niezwykłym poziomie, mają ambicje i są zdeterminowane – zgadnij kto będzie kolejną osobą zmotywowaną w grupie – Ty! Toksyczni ludzie to po dwudziestce, czy tego chcemy, czy nie, duża strata czasu i emocji.
9. Przestań komunikować się jak uwsteczniony neandertal
Ręce mi czasem opadają jak dwudziestoparolatkowie dukają, nie potrafią się wyrazić, sklecić poprawnie zdania, mówią jak uwsteczniony neandertal. To prawdziwa porażka, która świadczy o tym, że osoba jest nieoczytana, nieśmiała, niepewna i nie potrafi dobrać jakichkolwiek słów. Rekrutowałem w życiu dziesiątki osób, przeprowadziłem kilkaset rozmów kwalifikacyjnych, z reguły wśród dwudziestolatków. To naprawdę jest dramat, zarówno po studiach, jak i bez studiów – bez znaczenia. Zacznij komunikować się na właściwym poziomie – dukają dzieci w podstawówce. Co więcej – przestań przeklinać. Ja wiem, że przeklinanie jest dobrym sposobem, by ulżyć sobie, gdy emocje są wysokie, ale naprawdę – przestań – przeklinają osoby niepoważne, bez klasy, staraj się, jak możesz tego unikać.
Co więcej, naucz się też na nowo pisać, nie rób rażących błędów w pisowni, nie pisz, jakby kot chodził Ci po klawiaturze. Nie stawiaj przed znakiem interpunkcyjnym spacji, nie połykaj przecinków, kresek z ó czy ł, nie rób co trzy słowa wielokropków – to nie jest cholerna mroczna nastoletnia poezja. Na początku zdania stawiamy wielką literę. W internecie i w sumie nigdzie nie piszemy tylko wielkimi literami. Piszemy składnie, bez błędów ortograficznych i stylistycznych, w sposób zrozumiały, niedługimi zdaniami, nie zjadamy literek ani nie przekręcamy końcówek i rodzajów męskich i żeńskich. Dlaczego o tym mówię? Nikt, ale to nikt poważny nie potraktuje poważnie internauty, który wypowiada się jak rozhisteryzowany dziesięciolatek, albo obrażona pannica. Przyjrzyj się na memiczność wypowiedzi niektórych mamusiek z for albo prześledź komentarze pod filmami na YouTube, które z założenia wzbudzają dużo emocji. To jak Cię czytają, tak Cię będą oceniać. Jak masz problem ze składnym pisaniem, dysleksje, dysgrafie – cóż, trudno, pora zacząć przestać się tłumaczyć i zacząć zmieniać swoje leniwe nawyki. Zacznij od zainstalowania korekty w przeglądarce internetowej oraz od czytania na głos każdej wypowiedzi, zanim ją wyślesz czy to mailowo, czy na facebooku, czy jako komentarz w innym miejscu. Jeśli nie jesteś pewien – daj komuś ocenić. Na kursie edytorskim uczyłem się jak wyłapywać własne błędy, ale mimo wszystko najlepszym cenzorem jest druga osoba, która wskaże Ci jasno nie tylko błędy. Nie bądź tym internetowym prymitywem, którego nikt nie będzie brał do końca na poważnie.
10. Przestań żyć bez zasad
Bądź uczciwy nie dlatego, że bycie uczciwym się opłaca w towarzystwie, że usłyszysz poklask. Bądź uczciwy, bo bycie uczciwym to Twoja zasada, bo to dobra zasada. Zachowaj pokorę nie dlatego, że to ładnie brzmi w filmikach motywacyjnych, zachowaj pokorę, bo to dobry sposób na życie. Bo wiesz, że nic nie wiesz, w obliczu ogromnej wiedzy i ekspertyzy, jaką w życiu można osiągnąć. Bądź lojalny, nie dlatego, że to fajnie brzmi na CV i w rozmowie kwalifikacyjnej, ale dlatego, że bycie lojalnym wobec przyjaciół i ważnych osób, które pomogą Ci wzrastać, sprawi, że Twoja społeczność będzie bardziej wartościowa. Bądź lojalny, bo to dobra zasada. Naucz się przedkładać zobowiązania nad przyjemność nie dlatego, żeby zabłysnąć tekstem wśród znajomych, ale dlatego, że radzenie sobie z obowiązkami potrafi być przyjemne.
Jednym słowem – ustal sobie zasady, konstytucję – zestaw wartości, których będziesz się trzymał. Mogą być takie górnolotne, jak podałem wcześniej, mogą jednak być to takie małe drobne rytuały np. zawsze buzi na do widzenia, godzina czytania przed spaniem, zawsze skromna kolacja. To nie tylko nawyki, to dobry materiał na zasady.
Przestań robić tych 10 rzeczy po skończeniu 20 lat, a gwarantuję Ci, że przestaniesz marnować swój czas. Z punktu doświadczenia dość bezwstydnie powiem, że jeśli pokażesz mi swój dzienny plan, powiem Ci, gdzie takie działania Cię zaprowadzą. Unikaj jak ognia tych 10 rzeczy, a wejdziesz w trzydziestkę z przytupem.
Leszek Cibor