fbpx

7 Nawyków oszczędzania

 

Wydaje się, że na świecie jest tak samo dużo zwolenników oszczędzania, jak i miłośników beztroskiego wydawania pieniędzy. Jedni i drudzy mają swoje argumenty, jednak żelazną zasadą jest, by móc faktycznie inwestować – w swój rozwój, w pomnażanie kapitału czy po prostu pozwolić sobie na większy zakup – trzeba wdrożyć mechanizmy odkładania, które jak dzisiaj to sprawdzimy – są dobrze opisane przez psychologię.

Oto 7 nawyków oszczędzania.

Pieniądze to temat, który wywołuje dużo emocji. Z reguły jest ich zbyt mało, a gdy inni je wydają – to my mamy najczęściej lepszy pomysł, co z nimi mogli zrobić. Pieniądze też mają swoją, “lepkość” to znaczy, że jednych się trzymają, a inni żyją od pierwszego do pierwszego. Każdy z nas chyba zna osoby, pary, które zarabiają niemal minimalną krajową, a i tak co roku pozwalają sobie na w miarę przyzwoite wakacje, utrzymują w dobrym stanie niezbyt stary samochód. Odwracając ten przykład, znamy też osoby, które zrobiłyby miesięcznie dwie średnie krajowe, a i tak ledwo starcza im do pierwszego, żyją w nieprzyjemnej kawalerce i ubierają się w stare ciuchy pamiętające jeszcze czasy licealne.

Ten stan rzeczy ma swoje główne źródło w nawykach konsumpcyjnych. I to nie jest tak, że Ci pierwsi obracają 10 razy każdą złotówkę, a Ci drudzy po prostu gubią przez dziurawe kieszenie codziennie 50 zł. To znaczy… w dużej przenośni tak jest, ale składają się na to małe drobne czynności, drobne elementy zakorzenione w sposobie wychowania i stylu bycia tych dwóch grup. Warto, zanim wymienię te nawyki, mieć na względzie fakt, że jeśli nie wiemy po co oszczędzamy, to budowanie właściwych nawyków może być nieskuteczne, a nasza automotywacja niewystarczająca, by utrzymać właściwy rytm. Dlatego warto na początku zastanowić się, po co chcesz oszczędzać.

Tak więc pierwszym nawykiem, który uszczelni Twój budżet i pozwoli Ci mniej wydać jest:
Używaj gotówki.

Z psychologicznego punktu widzenia używanie kart jest kompletnie bezbolesne. Nie czujemy, że wydaliśmy właśnie 300 zł na rzeczy, które będą, powiedzmy, średnio użyteczne i mogliśmy ograniczyć się do wydatku niezbędnych 50 zł. Gotówka ma tę psychologiczną wartość – ona waży, ma wypisaną kwotę, ma skończoną ilość. Do tego, jeśli tak jak ja nosisz zdjęcie swojej partnerki w portfelu, krytyczne spojrzenie partnera również może mieć psychologiczny efekt, ograniczający wydatki… No dobra z tym ostatnim to taki trochę dowcip, ale rozumiesz co mam na myśli – gotówka nas dyscyplinuje, jest policzalna, nie jest tak abstrakcyjna, jak karta, trudniej się ją wydaje. Tym bardziej, jeśli nosilibyśmy przy sobie same stówki, to bardziej żal wymieniać taki ładny banknot na pomięte dziesiątki i dwudziestki.

Karta też ma swój kolejny minus – generuje koszta. Jeszcze pół biedy jak to debetowa, wówczas to tylko niewielka opłata w miesiącu, ale gdy dodamy do niej limit, albo – co gorsza – mamy kartę kredytową z niemałą linią – wówczas możemy wejść w nigdy niekończącą się spiralę wydawania do granicy limitu. A to prowadzi nas do comiesięcznej dodatkowej opłaty procenta od kredytu, a to już nie jest po prostu kapiący kran, zwykła nieszczelność. To jakby zostawić wodę odkręconą na noc i liczyć, że rachunek przyjdzie w następnym miesiącu taki sam jak w poprzednim.

Drugi nawyk, który pomoże uregulować nieszczelności w wydatkach:
Ustaw limit wydatków na wizytę w sklepie.

To ciekawy nawyk, który wielokrotnie obserwowałem w działaniu. Wizyty w sklepie możemy, nieco uogólniając, podzielić na trzy rodzaje. Na wizyty niezbędne, kiedy kupujemy spożywkę, chemię, środki czystości i wszystko to, co jest naprawdę niezbędne do utrzymania domu i podstawowej dobrej diety.
Wizyty okazjonalne, ale istotne np. zakup nowych ubrań, butów, nowych książek, rzeczy, które z racji ich użyteczności są potrzebne, ale nie wymagają cotygodniowego uzupełniania.
Wizyty zbędne, to znaczy, że idziemy do sklepu, bo obok sklepu po prostu przechodzimy, albo tylko chcemy kupić wodę, a kończymy na kupowaniu jeszcze lodów, ciastka, mleka i rzeczy, które z jakiegoś powodu nie znalazły się na liście niezbędnych podczas niezbędnej wizyty.

Skupimy się na zbędnych wizytach oraz na wizytach niezbędnych. Po pierwsze postaraj się, by te kluczowe wizyty w sklepie maksymalnie wyczerpywały np. Twoje tygodniowe zapotrzebowanie na podstawową żywność i kluczowe elementy funkcjonowania domu na przykład, gdy masz kota bądź psa, staraj się jednorazowo zaopatrzyć go w jedzenie i środki czystości, tak samo przemyśl, ile potrzebujesz mleka do kawy, jajek itd. To wszystko wymaga odrobiny zaplanowania, jeśli jednak robione jest z głową, wówczas ograniczymy potrzebę wyskoczenia do sklepu tylko po mleko, tylko po karmę dla kota, tylko po jedną drobnostkę, której zapomnieliśmy na naszych głównych zakupach.

Bo naszym prawdziwym przeciwnikiem tutaj będą te zbędne, niezaplanowane wizyty w sklepie. Jest podczas tych wizyt pewien styl postępowania, że jeśli mamy dużo gotówki albo używamy karty ZAWSZE podczas takiej niezaplanowanej wizyty wydamy określoną kwotę. Gdy sam wdrażałem ten nawyk – u mnie było to minimum 12 złotych. Nawet jak szedłem po mleko, to zawsze kupiłem rzeczy za ponad 12 złotych, czasem ponad 20. Zaobserwowałem tę prawidłowość i jeśli dobrze przyjrzysz się swoim nawykom będziesz w stanie wskazać minimalną kwotę, jaką wydajesz podczas takiej wizyty albo np. Podczas całego dnia.
Co z tym zrobić? Nie tylko ustalać maksymalną kwotę do wydania podczas takiej spontanicznej wizyty – w moim wypadku górną granicą było 10 zł. Najlepiej, jak jest to tylko krótkie wyjście z domu, nie brać ze sobą portfela, tylko sam banknot 10 zł i nic więcej. Czyli obserwacja swoich spontanicznych wizyt w sklepie, sprawdzanie paragonów, znalezienie prawidłowości i jej ukrócenie poprzez po prostu ograniczenie wydatku.

Trzecim dobrym nawykiem są:
Automatyczne przeniesienia.

Wiele usług bankowych oferuje teraz comiesięczne usługi transferu określonych kwot na konta oszczędnościowe. Jak to mówią: czego oczy nie widzą i ręce nie robią, tego sercu nie żal. Chodzi o maksymalne upłynnienie procesu odłożenia drobnych co miesiąc na konto oszczędnościowe, które nie jest powiązane z żadną kartą płatniczą i wyciągnięcie z niego pieniędzy jest trochę bardziej skomplikowane.

Jeśli coś dzieje się bez wysiłku, to wspomaga nasz proces oszczędzania. Wykorzystujemy tutaj mechanizm automatyzacji, gdzie trudną decyzje o skonfigurowaniu automatu podjęliśmy raz i więcej nie musimy do niej wracać. Gdybyśmy chcieli, robić to tradycyjnie co miesiąc robiąc przelew, trzeba byłoby co miesiąc podjąć tę decyzję, zalogować się i pokonać wszystkie, z pozoru błahe detale, ale właśnie one często zagnieżdżają nam w głowie taką myśl, że “co tam, przecież będę panował nad wydatkami i zostawię na głównym koncie te 200 zł i w przy przyszłej wypłacie przeleje na oszczędnościowe 400 zł.

Ograniczone zaufanie do siebie w tej materii nie będzie niczym niewłaściwym – po prostu w przypływie pewności siebie podejmujemy decyzję, która ignoruje fakt, że nasze umiejętności do przeliczenia wszystkich paragonów i monitorowania wszystkich bieżących wydatków jest znacząco ograniczona i przeceniona. Nie jesteśmy genialnymi matematykami czy sawantami, którzy monitorują każdą drobną transakcję, a później niestety przykro się zaskakujemy.

Stąd też automaty odkładające z każdej wypłaty parę złotych to bardzo przydatna rzecz.

Czwartym dobrym nawykiem jest
Unikanie impulsywnych zakupów.

Unikanie impulsów, również oznacza unikanie krzykliwych promocji i reklam. Paradoksalnie podczas dobrej promocji wydamy więcej, niż moglibyśmy wydać na regularnych zakupach. Ekscytacja promocją, poczucie dobrze wydanych pieniędzy – te psychologiczne efekty sprawiają, że jesteśmy skorzy do nagrodzenia siebie dodatkowymi, niezbyt potrzebnymi zakupami. Tutaj działa ten sam mechanizm, który kieruje konstruktorów przestrzeni sklepowej do planowania działu z warzywami i owocami na początku ścieżki sklepowej. Gdy napakujemy do koszyka zdrowych produktów, będziemy bardziej skłonni do zakupu niezdrowych, słodkich lub słonych przysmaków – tylko z samego faktu, że czujemy się lepiej, zdrowiej po dobrym wyborze na samym początku.

Niestety oba te mechanizmy, czyli krzykliwe promocje, jak i usprawiedliwianie niezdrowego jedzenia zdrowym ze spodu koszyka, to decyzje podejmowane pod wpływem impulsu. W obu przypadkach wydajemy więcej, niż zaplanowaliśmy, a do tego w wypadku naprawdę agresywnej promocji na karpia czy torebki nie weźmiemy udziału w wyścigu i bójce z licznie zgromadzonymi konsumentami kupującymi na oślep dowolną ilość przecenionego produktu.

Piąty nawyk
Idź na zakupy najedzony.

To poniekąd nawiązuje do poprzedniego punktu – bardzo silnym impulsem zakupowym jest głód. Uczucie ssania w żołądku jest niewygodne, osłabia naszą wolę, a nadpodaż produktów w sklepie skłania nas do przeszacowania własnych zdolności do konsumpcji. A to prowadzi nas do kupienia zbyt dużej ilości produktów. Poczucie sytości pomaga nam odmówić sobie i promocji, wzmacnia naszą asertywność. Uspokaja nas.

Szósty nawyk
Pytaj się siebie czy naprawdę tego potrzebuję?

Istotą jest tutaj kupowanie pod impulsem przedmiotu, urządzenia, na przykład nowego telefonu, bo jest akurat na promocji. Sam często się na tym łapię, że niemal automatycznie zaczynam racjonalizować taką decyzję, a bo mój smartfon słabo już trzyma, a bo ma już ponad rok, a bo to nie jest topowy model. Ostatecznie muszę się zatrzymać i zapytać samego siebie Co ja zrobię więcej tym nowym smartfonem, czego nie mogę zrobić z teraz posiadanym? Gdy odpowiedź jest trudna i wymaga wymyślania mam jasny sygnał, że to nie jest produkt, który jest obecnie niezbędny, że poradzę sobie bez niego.

To samo dotyczy np. zakupu konsoli do gry – często prowadzę taki wewnętrzny dialog. Ok, fajny gadżet i super gry, ale kiedy Ty znajdziesz czas by w to pograć? Z czego musiałbym jeszcze zrezygnować, by wykorzystać faktycznie wartość, za którą będę płacił? Ktoś może powiedzieć, że to takie podejście dusigrosza, że nie pozwalam sobie na przyjemności, ale w szerokim ujęciu ja znam swoje cele, wiem, że po prostu ten wydatek będzie niepotrzebnym obciążeniem i nie przyniesie długofalowo korzyści.

 

Co do zasady warto często przypominać sobie swoje długoterminowe cele i to im podporządkować swoje decyzje, wówczas nigdy nie będziemy mieli wyrzutów do samych siebie, że nie robiliśmy wszystkiego dla lepszej przyszłości, oraz co chyba najważniejsze – damy sobie realną szansę spełnienia swoich ważnych życiowych celów – jednym z nich może być niezależność finansowa, brak konieczności pracy i możliwość skupienia się na swoim hobby lub rodzinie np. w wieku 40 lat.

Siódmy nawyk
Skup się na tym, jak zarobić więcej.

To jedna z koronnych porad niemal każdej książki rozwojowej, która dotyka tematu finansów, od “Bogatego i Biednego Ojca” Kijosakiego, przez “4-godzinny tydzień pracy” Tima Ferrisa, po każdy jeden poradnik skutecznego działania – rada jest jedna – chcesz wydawać więcej? Skup się przede wszystkim jak stworzyć środowisko, w którym więcej zarobisz. W naszych przykładach i patrząc z doświadczenia, w pierwszym okresie będzie to wymagało sporej inwestycji we własne umiejętności lub w zagwarantowanie sobie czasu na budowę swojej kariery w określonej branży.

Tim Ferris był dla mnie pierwszym mentorem, który jasno wskazywał, by zacząć swój czas przeliczać w kwocie na godzinę, niż w ryczałcie na miesiąc. Zamiast 3000 zł na miesiąc warto przejść w swoich działaniach na 40 zł na godzinę. Powiększanie swojej stawki za godzinę uwolni nasz czas w miesiącu, będziemy mieli go więcej do efektywnej pracy lub do spędzenia go na przyjemności.

By jednak móc przejść na taki system należy małymi krokami zacząć inwestować w swoją wartość, stawać się ekspertem, któremu płaci się dobre stawki godzinowe, albo budować powoli swoją markę, swój biznes, albo tworzyć produkty – jak widzisz większość z tego typu działalności, obejmuje tworzenie czegoś lub dostarczanie ludziom wartości bądź wiedzy. Jeśli skupisz się na tym – na pewno w perspektywie czasu zarobisz więcej.

Pamiętaj, że małe rzeczy się odkładają, czy będą to niekontrolowane drobne wydatki, czy uczciwe oszczędzanie i pilnowanie swoich małych celów, czy ostatecznie drobne małe źródła pasywnego dochodu np. z małego bloga, z drobnej inwestycji, z małej dodatkowej działalności pobocznej. Doceńmy efekt skali, tego, że proces oszczędzania i ostatecznie realizacji naszych dużych życiowych celów będzie trwał nie kwartał, ale raczej dekadę i więcej. Tak więc nie podkopuj tego procesu:

  1. Używaj gotówki.
  2. Ustaw limit wydatków na nieplanowane wizyty w sklepie.
  3. Podejmij decyzje o automatyzacji odkładania z wypłaty.
  4. Unikaj impulsów i kupowania pod wpływem promocji.
  5. Idź na zakupy najedzony.
  6. Pytaj siebie, czy naprawdę tego potrzebujesz i co to zmieni w moim życiu.
  7. Szukaj sposobów, by zarobić więcej.

Oczywiście lista sposobów oszczędzania jest dużo szersza, nie poruszyliśmy nawet słowem takiej trudnej rzeczy jak pilnowanie miesięcznego bilansu, ale te podwaliny psychologiczne i praktyczne do realnego działania będą miały tylko sens, kiedy będziemy wiedzieli, dlaczego chcemy oszczędzać, po co to robimy. Życzę Ci znalezienia tego “po co”.

Leszek Cibor.

Podziel się
0
    0
    Koszyk
    Twój koszyk jest pusty