fbpx

Dlaczego odkładamy na później?

 

Moja historia prokrastynacji, to całe spektrum wstydu, wewnętrznych zmagań i obwiniania się za kolejne zawalone terminy. Na przykład kiedy patrzyłem się bezmyślnie w monitor, na nim ledwo zaczęty projekt graficzny dla klienta, a miał być oddany dzisiaj. Albo kiedy zamiast pójść do dentysty odkładałem wizytę tak długo, że ząb sam stwierdził, że szybciej dojdzie tam o własnych siłach. Albo kiedy postanowiłem, że napiszę książkę… i nadal nie mam swojej książki. Jestem w prokrastynowaniu naprawdę niezły. Mam swoje mało zaszczytne osiągnięcia, ale co najważniejsze udało mi się ostatecznie w wielu miejscach pokonać to pragnienie do odkładania – co w konsekwencji przysporzyło wielu dobrych rzeczy w moim życiu.

Najpewniej masz swoją “ścianę wstydu”, a na niej ponotowane wszystkie te rzeczy, które trzeba było zrobić, ale nie zostały nawet ruszone. I to nie jest tak, że my, prokrastynatorzy, nie wiemy jak coś zrobić, czy nie mamy planu działania. Nawet z najlepszym planem działania mamy takie poczucie, że to “nie dzisiaj”. Dobrze więc, poszukajmy przyczyn naszego wiecznego odkładania – zacznijmy od samoświadomości, bo to da nam lepsze zrozumienie całego procesu w naszej głowie.

Lęk przed rezultatem

David Allen w swoim bestsellerze “Getting Things Done” przekonywał, że “ludzie inteligentni mają tendencję do odkładania na później”. Oczywiście dobrze jest się poczuć “tym inteligentem” i lepiej ze swoją słabością, ale nie jesteśmy tutaj by się głaskać po głowie. Sparafrazuję jego argumentację – osoby inteligentne dysponują z reguły bardzo dobrą wyobraźnią i zdolnością do zwizualizowania konsekwencji swoich działań. Przez co potrafią też doskonale wyobrazić sobie obraz klęski – co się stanie jak się nie uda – na przykład, że mój nowy biznes nie wypali – długi, płaczące głodne dzieci, rozwód i ogólny dramat. Stąd też, skracając argumentację Allena do minimum – bierze się często irracjonalny lęk przed osiągnięciem rezultatów. Jak najbardziej zgadzam się, że dowolna ilość inteligencji nie chroni nas przed irracjonalnymi emocjami, przed widzeniem “dziury w całym”

Poczucie sukcesu, przed jakimkolwiek osiągnięciem.

Inny twist na podobnej argumentacji uprawia na przykład Tony Robbins, czy Mel Robbins oraz wielu popularnych trenerów i psychologów. Argumentują oni, podobnie jak Allen, że niektóre rodzaje prokrastynacji wynikają z faktu, że potrafimy bardzo dobrze wyobrazić i zwizualizować sobie rezultat. Tylko utrzymując wizualizację w duchu pozytywnego myślenia – wyobrażamy sobie sukces, to że osiągamy cel, wyobrażamy sobie te pozytywne emocje. I tutaj leży pułapka, bo dla naszego mózgu jest niewielka różnica między realną wygraną, a wyobrażeniem sobie uczucia wygranej – stąd też nasz umysł niejako “osiada na laurach” – to znaczy, że jest spełniony, zaspokojony i nie czuje takiej nerwowej potrzeby zmiany, jaką często frustracje związane z odkładaniem tworzą. To jest też jedna z uzależniających pułapek rozwoju osobistego – są ludzie, którzy uzależniają się od wizualizowania siebie w splendorze i sukcesie, faktycznie go nie osiągając.
Stoję na stanowisku, podobnym do wielu terapeutów, że wizualizacja to dobre narzędzie do pracy nad własnymi lękami czy nałogami, ale niekoniecznie nad sukcesami – gdyż możemy wpaść właśnie w tą pułapkę “zaspokajania mózgu” – “karmienia go” wizją sukcesu, przez co mózg jest “najedzony”, a nasze sfrustrowane ego – poszarpane przez prokrastynację – chwilowo ukojone. Stąd też czasem fundujemy sobie taką “protezę” faktycznego działania, dając odpust emocjom, ale nie robiąc po prawdzie niczego.

Wewnętrzne dziecko

Jeśli z częścią koncepcji mogłeś się w tej czy innej formie spotkać, to zagadnienie wewnętrznego dziecka jest bardzo często pomijane w popularnej literaturze i pop-psychologii i może być dla Ciebie nowe. Pomijane jest z prostego powodu – to temat nie tylko skomplikowany, ale jest jednym z najskuteczniejszych narzędzi wykorzystywanych przez terapeutów właśnie w odblokowaniu kreatywnego potencjału. Nie będę udawał, że w trakcie tego niedługiego kursu przeprowadzimy choćby zalążek jakiejkolwiek terapii, ale chciałbym zaznajomić Cię z podstawami tego rozumowania, diagnozowania i toku myślowego jaki stoi za tym zagadnieniem, a w późniejszych dniach zrealizujemy ćwiczenie właśnie z wewnętrznym dzieckiem związane.

Wewnętrzne dziecko to koncepcja, która zakłada, że nie ważne w jakim wieku jesteśmy, drzemie w nas ciągle emocjonalność dziecka. Funkcjonalność tej koncepcji kryje się za schematami emocjonalnymi jakie realizujemy jako dorośli. Te schematy działają jak automat – nie zdajemy sobie z ich istnienia sprawy, a jednak nasze zachowanie jest mocno od nich uzależnione. Co więcej przełamanie tych schematów należy do jednej z najtrudniejszych rzeczy. Schematy te są “dziecinne”, to znaczy, że zakładają działanie:

  • Bezpieczne, poszukujące komfortu,
  • Biorące odwet za wcześniej doświadczoną krzywdę,
  • Szukające doraźnej zabawy, a nie dyskomfortu.

Dla przykładu może się okazać, że zamiast pisać pracę magisterską, zagrywasz się 5 godzinę w jakąś grę, nawet wtedy kiedy gra nie jest specjalnie wybitna i odrobinę już przysypiasz. Obiecałeś sobie, że będzie to tylko godzinka. Okazuje się, że zlęknione trudu zmierzenia się z magisterką wewnętrzne dziecko zafundowało Ci schemat ucieczki do zadań łatwych i komfortowych.

Inny przykład takiego schematu, to branie odwetu za wcześniejsze poświęcenie. Załóżmy, że jest coś, co Ci jednorazowo w życiu bardzo ładnie wyszło, odniosłeś sukces, niech to będzie Twój pierwszy duży kontrakt podpisany z klientem. Jest powodem do dumy, pochwaliłeś się tym wszystkim. Jednak Ty tylko wiesz, że zostało to okupione bardzo dużym stresem oraz ogromem pracy. Oczywiście Twoja pewność siebie rośnie – w końcu jak chcesz to potrafisz, a mimo to gdy przychodzi do realizacji kolejnego takiego tematu z jakiegoś powodu wszystko odkładasz na ostatnią chwilę, albo zawalasz. Dlaczego? W końcu wiesz jak to zrobić. Okazuje się, że wewnętrzne dziecko zafundowało Ci schemat odwetu, to znaczy, że tak się namęczyłeś za pierwszym razem, że teraz zasługujesz na odpoczynek, a nie na więcej pracy.

Skąd się biorą te schematy? Terapeuci lubią szukać przyczyn w Twoich niezaspokojonych potrzebach jako małe dziecko lub w schematach działania jakie wykształciłeś w wieku do około 12 roku życia. Odtwarzanie schematów emocjonalnych wymaga uważnej obserwacji zarówno tego co myślimy i czujemy, ale również naszego ciała czy wspomnień. Samo ciało może dawać nam sygnały skrytego zdenerwowania i napięcia czy przyjmowania pozycji bezpiecznej (na przykład “Muszę się teraz położyć, zacznę pracować na leżąco”). Mimo, że nie będziemy prowadzili terapii, to metafora wewnętrznego dziecka będzie bardzo przydatna w diagnozowaniu swoich przyczyn odkładania. Będziemy przynajmniej w jednym z dni próbowali skomunikować się z naszym wewnętrznym dzieckiem i próbowali dociec co ono potrzebuje – po czym mu to zapewnić.

Zapychanie swojego kalendarza nieistotnymi rzeczami

Są tacy ludzie, którzy są wiecznie zajęci. Ty ich znasz, ja ich znam. Może nawet nimi w oczach innych jesteśmy. Jak to się dzieje, że jedni mają spokój, a inni komunikują się i żyją jakby ciągle walczyli w okopach w jakiejś wojnie? Dużo z tego ma swoje źródło w samym niewypowiedzianym fakcie na temat dorosłości. Fakcie, na który nikt nas nie szykuje za młodu. Jako osoby dorosłe i samodzielne odkryjemy, że ZAWSZE jest coś do zrobienia. Nawet jak leżysz na łóżku i oglądasz seriale – ZAWSZE jakieś pranie na Ciebie czeka, naczynia, śmieci, wyjście do sklepu, jakieś maile z pracy. ZAWSZE jest coś. Tak więc czując nacisk od tych rzeczy, zupełnie niepotrzebnie nie raz odmawiamy sobie kolejnych projektów, kolejnych zadań i kolejnych marzeń. Niestety osoba dorosła musi zacząć świadomie wybierać czego NIE ZROBI teraz i świadomie odłoży jako mało istotne.

Mamy czasem kompletnie mylny obraz siebie

Cóż, będzie ciężko to przyznać, ale ścieżka którą obraliśmy w naszym życiu może nie zawsze być taka jaką sobie wymarzyliśmy. Gorzej, może być taka, która wydawało się nam przez wiele lat, że jest dla nas, ale tak naprawdę kompletnie się do niej nie nadajemy i się w niej nie spełniamy. Ale nadal się oszukujemy, bo tyle czasu zainwestowaliśmy w ten pomysł na siebie. To trudna sytuacja, to jakby ksiądz po 20 latach kapłaństwa stwierdził, że to jednak nie było dla niego i całe życie się oszukiwał i żył tak, bo inni od niego tego oczekiwali. Sytuacja dramatyczna dla jednostki, ale zdarza się dość często w świecie mnogości zawodów i wielu kuszących inspiracji. Jedną z takich popularnych ślepych uliczek może być kariera przedsiębiorcy, biznesmena czy przebojowego handlowca, który dzięki umiejętnościom autoprezentacji i sprzedaży tworzy jakiś wyjątkowy pasywny biznes, szkoląc młodych adeptów. To wymaga dość specyficznej konstrukcji osobowości. Niestety, czy to przez naiwność, czy to przez brak samoświadomości w czym jesteśmy mocni i jakie charakteryzują nas naturalne przewagi zawodowe – wiele osób trafia w taką pułapkę. Najlepszą drogą, by z tego wyjść – to wycofać się i zacząć zmieniać karierę, tylko najpierw trzeba solidnie przemyśleć swoją postawę, poznać samego siebie i swoją osobowość oraz zacząć działać zgodnie z nią.


Ćwiczenie na dziś:

  • Wyobraź sobie, że masz przed sobą zadanie do wykonania, które notorycznie odwlekasz. Jakie towarzyszą Ci uczucia? Wypisz je hasłowo.
  • Jeśli już skończyłeś je wypisywać, spróbuj wymienić obok najczęstsze czynności jakie robisz zamiast tego. Takie, które następują zaraz po pojawieniu się zadania na przysłowiowym “horyzoncie”?
  • Spróbuj teraz te działania przypisać do jednej z powyższych kategorii. Czy będzie to lęk przed porażką i szybka ucieczka w inne działania, które z reguły “wychodzą”? Czy raczej będzie to ucieczka w wewnętrzny świat odnoszenia sukcesów, puszczanie filmów motywacyjnych, poczytanie książki rozwojowej? Czy będzie to leniwe wewnętrzne dziecko, które ściąga Cię do zadań kompletnie nieistotnych, pobocznych? Jaki schemat to doraźne działanie pobudza?

 

0
    0
    Koszyk
    Twój koszyk jest pusty